Zanurzyłam się w chłodnych wodach Fioletowej Rzeczki. Pływając, myślałam o sensie życia itp. Innymi słowy, prawdziwie filozoficzne tematy. I stwierdziłam, że czegoś mi brakuje. KOGOŚ mi brakuje. Kogoś płci męskiej. I w tym momencie uznałam, że właśnie zaczął mi się spory problem - bo skąd wziąć takiego głupka, który mnie zechce? Uśmiechnęłam się do siebie ironicznie. W Sforze więcej jest istot płci żeńskiej.
Wyszłam na wilgotne białe skałki i otrzepałam się z wody. Wylazłam do lasu i zaczęłam zastanawiać się, czym mogłabym się zająć. Zdecydowałam się na coś twórczego, a mianowicie napisanie jakiegoś utworu. Po kilkunastu minutach gryzłam zirytowana ołówek w Zielonym Tunelu. Wreszcie wpadłam na rytm, który nadawał się do wykorzystania, i zaczęłam bazgrolić coś na niestarannej pięciolinii. Zanuciłam pierwszy takt i uznałam, że jest nieźle. Dopisałam jeszcze pięć taktów i ruszyłam na poszukiwanie mojej mamy - miałam zamiar poprosić ją o stworzenie tekstu do mojej melodii.
- O, witaj, Leen. Jak Ci się wiedzie? - spytała, gdy wpadłam na nią po paru minutach.
- Może być. Napisałam melodię, udałoby Ci się do niej napisać jakiś mądry tekst?
- Raczej tak. Zanuć mi ją.
Zaczęłam cicho nucić swoją kompozycję.
- O czym ma być tekst? - spytała wreszcie.
- O miłości - wypaliłam. Uśmiechnęła się.
- A cóż to, ktoś Ci się podoba? Skąd inspiracja? - zagadnęła.
- Jeszcze nie - wyznałam. Zaśmiała się i obiecała napisać mi tekst.
Wróciłam powoli do swojej jaskini. Miałam nadzieję spotkać kogoś po drodze, ale zawiodłam się. Po blisko godzinie bezczynnego siedzenia na materacu usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołałam.
W korytarzu stanął Egon.
- O, cześć. Co Cię sprowadza?
< Egon? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz