- Dobry - uśmiechnąłem się do Farta. - Co tam, stary?
- Szczeniaki dają w kość, ale nie jest źle.
- Rozumiem, też to przeżyłem. Idziemy na polowanie?
- Dobra, dlaczego nie?
Udaliśmy się w stronę miasteczka, bo po drodze była polanka, na której łatwo było o jelenie. Już z daleka było czuć ich zapach. Wtedy za drzewem zobaczyłem wspaniałego, dorodnego byka. Fart pobiegł na drugą stronę, a ja skuliłem się i zaczaiłem. Zaatakowałem pierwszy. Zacząłem go gonić, a Fart wyskoczył z drugiej strony by go zatrzymać. Zwierzę przeskoczyło go, a on skoczył mu do gardła. Ja ugryzłem go w nogę. Kopnął mnie, ja się przewróciłem, ale nie puściłem. Po chwili jeleń przewrócił się, przygniatając mnie. Szybko się wyczągałem, po czym zacząłem jeść. Coś mnie uwierało z tyłu.
- Rozwaliłeś sobie nogę - stwierdził Fart, patrząc krytycznie na moją tylną łapę.
Spojrzałem na nią. Uniosłem. Zabolała. I krwawiła.
- Super... - Westchnąłem.
< Fart? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz