Idę białą, twardą ścieżką - w zimę pyliste, suche dróżki w lesie zamieniają się w lodowe trakty, na których ludzie mogliby jeździć łyżwami. Z zachwytem rozglądam się wokoło, a szeroki uśmiech na moim pysku starczyłby za dwa psy. Zawsze kochałam naturę, zawsze akceptowałam ją taką, jaką jest. Uwielbiam każdą pogodę, od ukropu, przez który niczym nad ogniem faluje powietrze, po żałosne jęki śnieżycy, po której nastaje najmroźniejsza z mroźnych cisza. Żyję naturą, czyli w pewnym sensie żyję czystą formą życia.
Ciszę poranka zakłóca mój głośny śmiech. Wyskakuję do przodu i puszczam się slalomem między nagimi, ciemnymi pniami dębów.
Przeskakuję lodowe wstążki strumyków, a z mojego ciała unosi się para, cieplejsza od zimowego powietrza. Kręcę się wokół własnej osi i łykam śnieżny, sypki pył, spadający z drzew.
Szaleńczy taniec i krystaliczną ciszę przerywa głośny, rozpaczliwy wrzask:
- Ratunku! - głos nie jest znajomy, choć wydaje mi się sympatyczny i mam uczucie déjà vu.
Błyskawicznie przerywam piruet i jak z procy wyskakuję w tamtym kierunku.
Po minucie sprintu wpadam na maluteńką polanę, gdzie rozgrywa się scena walki, a raczej napadu.
Ogromny, rudawy wilk ze zmasakrowanym pyskiem przygniata do ziemi dziko szamoczącego się owczarka niemieckiego.
Nawet nie zastanawiam się, komu pomóc - wilki to wrogowie Sfory, a ten pies może do niej należeć - sprawa jest bardziej niż jasna.
W dwóch susach dopadam do napastnika. Widać, że jest osłabiony i oślepiony, stracił dużo krwi. Ale mimo to jego podstawowa moc jest duża i niełatwo jest mi z nim walczyć. Skaczę na jego plecy, zapieram się łapami o jego splątane futro i mocno wgryzam się w sterczące uszy. Zaczyna się rodeo. Wilk wyje z bólu i przekręca łeb, odskakując ze mną dalej od suczki owczarka. Tylko na to czekałam. Mocno, głęboko i instynktownie wpijam się w jego odsłoniętą gardziel. Ciepła, gęsta krew zalewa mi pysk metalicznym i dającym siłę smakiem. Zaciekle szarpię, wyrywając kawałki mięśni i tchawicy. Wilk trzęsie się w agonii i usiłuje strząsnąć mnie z grzbietu, jednak jego ogromne wysiłki na niewiele się zdają. Po kilku chwilach, schodzę ze spazmatyczne drgającego, leżącego ciała. Jestem zalana bordową posoką i ciężko dyszę. Nie odwracając się, podchodzę do psa, który lekko się cofa...
- Witaj. Czy jesteś ranna? Ja jestem Nixa, córka Padme i wnuczka Miki.
< Seda? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz