Z wrażenia ledwo oddychałam, zrobiło mi się słabo. Jak to, będzie jeszcze gorzej?!
- Najgorsze... czyli co? - spytałam, dysząc.
- Obejrzyj się za siebie, to zrozumiesz - odparł, całkowicie spokojny. Odwróciłam głowę... Wilki były coraz bliżej. Nie mogłam pojąć, czemu aż tak im na nas zależy. W tym momencie już chyba tylko o zachowanie godności... Głupie poczucie godności! Gdyby nie ono, ilu wojen uniknąłby świat...
Teraz chodzi jednak przede wszystkim o to, żeby w całości, już nie bez ran, byle w jednym kawałku, dotrzeć do reszty sfory. Dalej powinno pójść gładko. Tylko gdzie są Sforzanie?! I gdzie my jesteśmy?! Pozostaje mi tylko wierzyć w zimną krew i opanowanie Farta.
Biegliśmy jak szaleni, nie wiedząc, dokąd właściwie tak lecimy. W każdym razie ja nie wiedziałam, bo może Fart ma jakiś plan...?
- Fart... Gdzie jesteśmy? Gdzie Sfora? - wychrypiałam. Pył z wybuchu drażnił moje gardło, ledwo mogłam mówić.
- Nie wiem, gdzie jesteśmy. Ale przypuszczalnie niezbyt daleko, bo jak by nas przewieźli?
Czyli nie jest tak źle. A jednak jest...!
Poczułam na ogonie wilcze kły i zawyłam z bólu. Odkręciłam głowę. Co za...! Ugryzłam go niezdarnie nie wiadomo w co. Biegłam coraz wolniej, mimo woli znajdowałam się coraz bliżej wilczej watahy. Po kilku sekundach byliśmy całkowicie otoczeni przez wilki. Zerknęłam w panice na Farta. Miał zmarszczone brwi, pewnie gorączkowo myślał, jak nas z tego wszystkiego wyrwać.
- Prędzej, prędzej! Szybko! Póki ich zatrzymaliśmy...! - krzyknął jeden z wilków. Złość powoli przyćmiewała mój strach. Zaczęłam walczyć na oślep, nie wiedząc nawet, z kim się szarpię.
- Co teraz? - pytałam Farta wzrokiem - Co teraz?
<Fart?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz