Po skończonym posiłku wyszłam na plażę. Słońce świeciło naprawdę pięknie, piasek był ciepły i mięciutki. Dość długo wylegiwałam się w jasnych promieniach, myśląc o tym, jak mi obecnie jest dobrze...
Sfora odbudowała się i znaleźliśmy nowe tereny. Z dala od ludzi. I bardzo fajnie. Z takim dziecięcym rozumowaniem wszystko staje się wspanialsze.
- Cześć, Cour - usłyszałam. Przeciągnęłam się niespiesznie i otworzyłam oczy.
- Czeeeść - ziewnęłam. - Jak to jest być alfą? - spytałam po chwili zastanowienia.
- Na razie dość łatwo - odparł pogodnie Drin.
- Idziesz popływać? - zapytałam.
- Tak.
- Aha.
Drin poszedł do wody. Nie minął moment, gdy zaczęłam sobie błogo drzemać.
Obudził mnie lodowaty podmuch wiatru. Łajajaj, zimno! Zerwałam się. Łajajaj, mokro. Woda! No tak, przypływosztorm się zrobił. Szybko pobiegłam do lasu, a potem do swojej jaskini.
Gdy zobaczyłam jej wnętrze, po prostu szczęka mi opadła. W środku panował bajzel nie z tej ziemi, a gdy wychodziłam, wszystko było jeszcze w porządku. Na podłodze walały się przeróżne rzeczy, a za kupą gałęzi z raczej nieszczęśliwą miną siedział Fart. Nie musiałam o nic pytać. Westchnął ciężko, po czym powiedział:
<Fart?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz