środa, 7 grudnia 2016

Od Easy

 Wschodzące słońce zwiastowało początek dnia, nowy poranek, dla niektórych będący powodem do radości, dla innych niekoniecznie. Easy bez wątpienia należała do tych pierwszych. Wdzierające się do jaskini pojedyncze promienie słoneczne zmusiły ją do przebudzenia się. Otworzyła leniwie oczy, po czym przeciągnęła się i wstała, by z szerokim uśmiechem zawitać kolejny dzień. Niewiele myśląc, wyszła ze swojego mieszkania. Jej oczom ukazał się znajomy widok, towarzyszący jej codziennie - słońce wychylające się zza szczytów góry Farreferre oraz olbrzymie jezioro. Obecna pora roku sprawila, że temu wszystkiemu towarzyszyła równueż niezliczona ilość białego puchu. Młoda borderka zakochała się w tym miejscu odkąd pierwszy raz się w nim pojawiła. Nie musiała się długo zastanawiać, czy tutaj zamieszkać.
 Nagle zatrzymała się, w bezruchu stała jeszcze przez chwilę. Do jej nozdrzy dotarł zapach, który każdego głodnego psa doprowadziłby do szaleństwa. Wystawiła język, z jej pyska pociekła ślina. Wyostrzyła wzrok, kierując go w stronę, z której dobiegała woń. Nadstawiła uszu, była gotowa, by w każdej chwili rzucić się w pogoń za swą przyszłą ofiarą. Znajdowała się akurat pod wiatr, by zwierzyna nie wyczuła jej zapachu. Schowała się za krzakiem. Układając się pod nim, czekała na odpowiedni moment do ataku, choć serce waliło jej jak oszalałe. Musiała jednak wykazać się cierpliwością. Chociaż teraz.
 Młoda sarna spokojnie skubała sobie trawę, niczego się nie spodziewając. Po kilkunastu minutach wreszcie odwróciła się tak, że nie mogła zauważyć łowcy. Easy nie potrzebowała ani chwili na przemyślenie swojej decyzji - od razu rzuciła się w jej kierunku. W kilku susach dobiegła do zwierzęcia, po czym wskoczyła na nie. Zatopiła swe kły w szyi ofiary, zaciskając najmocniej, jak tylko mogła, zwierzę jeszcze przez chwilę, resztkami sił, próbowało walczyć o swoje życie. Suczka szarpała na wszystkie strony, jednocześnie rozkoszując się znajomym smakiem krwi na języku. Dobiła sarnę ostatnim kłapnięciem szczęki, na co ta padła na ziemię i znieruchomiała. Zadowolona z siebie Easy zaciągnęła ją do siebie do jaskini, by nikt inny nie zainteresował się jej jedzeniem. Tym razem wyjątkowo nie miała ochoty na dzielenie się nim z kimkolwiek.
 Dotarła do domu kilka minut później. Zjadła swoje śniadanie, resztę zostawiła na później w głębi jaskini. Wyszła w poszukiwaniu nowych przygód, tym razem tych miłych. Po zakończeniu wojny wszystko ucichło. Dawna młoda Beta poznała prawdziwe życie w Sforze, o jakim marzyła już od pierwszych dni, gdy tylko odkryła, że coś jest nie tak. W przeciwieństwie do wielu swoich przyjaciół, ona do końca wierzyła, że kiedyś to się skończy. Tyle miesięcy czekała na wolność. I doczekała się.
 Nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się w Tajemniczym Ogrodzie. Szła po ścieżce ułożonej z dużych kamieni, mających stanowić coś w rodzaju mostu umożliwiającego przedostanie się na drugą stronę rzeczki. W przypadku Easy przechodzenie przez most było równoznaczne z przeskakiwaniem z jednego głazu na drugi, o mało nie spadając do wody, która tutaj z jakiegoś powodu nie zamarzła. Chwilę później znalazła się w lesie, by następnie dotrzeć do granicy Sfory. Zatrzymała się na moment. Chwila wahania, lekkie ukłucie w sercu. Później już przestała myśleć. Suczka wyszła przez bramkę i ruszyła wąską, zaśnieżoną ścieżką. Śnieg sypał leniwie, zostawiając na sierści borderki białe plamki, nadając jej wygląd zbliżony do dalmatyńczyka.
- Gdzie idziesz? - odezwał się głos, który odbił się echem od pobliskich skał. Suczka nie rozpoznała, do kogo należał, jednak jej towarzyska natura sprawiła, że odpowiedziała nawet się nie odwracając.
- Do Pyskowic. Idziesz ze mną? - odkrzyknęła, dopiero wtedy obróciwszy się i spojrzawszy na psa, który ją zagadał.

Może ktoś ma ochotę dokończyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz