- Nie mam się na co gniewać. - uśmiechnęłam się lekko.
- Jak to?
- Aaron, byliśmy raptem na jednej randce! Zamy się od kilku dni, a Ty po prostu poszedłeś, bo miałeś takie prawo! - zaśmiałam się patrząc na zasmuconego psa.
- Królika? - spojrzał z nadzieją
- Doceniam Cię. Na prawdę. Już jadłam. Dzięki, ale musiałam się pozbierać i już jest dobrze. Dzisiaj mam sprawdzian na lekarza i zaraz wychodzę. - nie było mi łatwo tego powiedzieć. - Przestań robić taką minę, bo będę miała wyrzuty sumienia! No już. - podeszłam i przytuliłam go. - Wejdź do środka. - otworzyłam szerzej drzwi machając lekko ogonem.
- Więc dzisiaj zdajesz na lekarza?
- Tak. I ogromnie się stresuję. A co jeśli nie zdam?
-A masz powody, żeby się bać?
- No nie zbyt... - zwątpiłam siadając przy stole i wkładając róże do wazonu wypełnionego wodą. Były bardzo ładne.
- Co robiłeś przez ten czas? - zapytałam patrząc na mojego zimnego królika i patrząc, jak pół-wilk pożera swoją sztukę.
- Wiesz.. Poznałem kilka psów no i taką suczkę.. - zakończył wiedząc, że nie brzmi to zbyt dobrze.
- Nie no. Kontynuuj.
- No i ta suczka była więziona przez ludzi, więc ją uratowałem i potem szukałem..
- Ty.. Pogrążasz się. - uniosłam brew, chociaż w głębi ducha śmiałam się z jego sytuacji.
Aaron? :')
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz