Pies miał ochotę tańczyć z radości. Nie, nie umiał tańczyć. No dobra. Wyć...
- Och, zapomniałbym...
Wyniósł z krzaków obrożę i wręczył ją swojej narzeczonej. Nareszcie nie sympatii. Uśmiechnął się i delikatnie pocałował Arrow. Suczka przytuliła się do niego. Ares zaczerpnął tchu. A więc tak pachnie szczęście.
Bezgraniczne szczęście...
Powoli zaczynał wracać z urlopu rozum Aresa. Teraz był bardziej podekscytowany. Już zaczynał planowanie ślubu, wesela i wspólnego życia... Z całej siły wtulił się w Arrow. Suczka zatoczyła się.
- Ej ej ej! Nie zgadzałam się na takie traktowanie! - oburzyła się. On nie wytrzymał; parsknął śmiechem. Ona pokręciła głową i przyłączyła się. Przytrzymywali się wzajemnie, by nie upaść ze śmiechu. Starali się tłumić ten śmiech, ale on nic sobie z tego nie robił... nareszcie nie wytrzymali i wpadli do wody. Dokładnie w tej chwili ktoś wyszedł zza drzew. Ares po chwili rozpoznał weń Another Day. Ruda patrzyła na nich z bezgranicznym zdumieniem. W sumie, czemu się dziwić? Wszak nie codziennie znajduje się dwa oszalałe beagle, śmiejące się do rozpuku i kotłujące się w potoczku...
- Witaj, Another Day... - wymamrotał Ares, wychodząc wolno z wody. Arrow zrobiła to samo. Beagle w kilku zdaniach poinformowały Betę, że statystyka szczęśliwych psów na Ziemi wzrosła o 2. Another złożyła gratulacje i odeszła, zostawiając Aresa i Arrow samych. Pies wtulił nos w sierść ukochanej.
Gdzie zorganizować ślub? Kogo wybrać na świadka? - rozmyślał.
- Arrow, kogo wybierasz na świadka? - spytał, wyjmując na chwilę mordkę z suczki.
Arrie? Musiałam się mocno starać, żeby nie parsknąć śmiechem... No kto zapomina dać obrączkę zaręczynową w chwili zaręczyn? XD *Ja*
Pod koniec zaczęłam świrować. I motaj się tera XDDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz