Lanne spojrzała mi w oczy. Nasze spojrzenia się spotkały.
Słowa Roxo mnie zaskoczyły. Nie spodziewałem się ich. Ale cieszyłem się, gdy je usłyszałem. To znaczy... nawet nie wiedziałem, co to było za uczucie. Radość? Szczęście? Coś w ten deseń. Byłem jednak pewien, że czułem się tak tylko przy niej.
Wzdrygnąłem się, lecz nie z obrzydzenia.
Cała sytuacja mnie przerosła. Musiałem odezwać się nie na temat.
- Eee... Przejdziemy się? - wymamrotałem.
- A co z Anzelmem? - spytała suczka, która wyglądała na trochę rozczarowaną i zapewne taka była. Zresztą nie tylko ona.
- Weźmiemy go ze sobą. - zaproponowałem, zbliżając się do wyjścia.
- Okej. - aussie wzruszyła ramionami, idąc tuż za mną.
Ledwo wyszliśmy z jaskini mojej przyjaciółki. Szliśmy wzdłuż jeziora, znajdującego się na Romantycznej Łące. Roxo wyglądała pięknie...
Złapałem się na wpatrywaniu się w nią zdecydowanie za długo. Spojrzała na mnie zdziwiona. Speszony, odwróciłem wzrok. Później całą drogę spędziliśmy w milczeniu. Żadne z nas nie wiedziało, jak się odezwać. Po kilku minutach znaleźliśmy się już w Fallendeer, dokładniej na Księżycowym Polu. Wtedy zaczęło padać.
- Może wejdziemy do środka tego domku? - zasugerowałem, wskazując łapą na drewnianą chatkę. Wreszcie miałem powód, by się odezwać.
- Dobra. - zgodziła się Lanne.
Weszliśmy do zniszczonego budynku. Usiedliśmy obok siebie, czekając, aż deszcz przestanie padać.
Lanne? :3
Chyba musimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz