Był spokojny, ciepły wieczór. Wiatr delikatnie poruszał młodymi listkami okolicznych drzew. W cieniu jednego z wielkich dębów można było dostrzec ukrytą postać. Spowita w mroku sylwetka przedstawiała wysokiego, lekko zbudowanego wilka. W bursztynowych oczach, które odbijały wątły blask nocnego nieba, dostrzec można było dostrzec pomiędzy obojętnością i siłą, typowy, kobiecy blask. Wadera już ponad godzinę z pobłażliwością obserwowała toczące się w dolinie życie, które powoli zaczynało zapadać w sen.
Wilczyca nagle się poruszyła. Przeciągnewszy się, zdjęła wielki plecak, w którym zaczęła powoli grzebać. Nagle wyjęła jakieś dziwne urządzenie. Upewniła się, że w promieniu stu metrów nie ma ani jednego inteligentnego stworzenia, założyła coś, co przypominało słuchawki. Podłączyła kilka kabli, wyłączając tym samym zabezpieczenia.
- Tu Zet, agentka na misji 2842. Oto mój raport.
***
- No więc...- zaczęłam tupać nogą. Cóż, nigdy nie potrafiłam zachować pełnego spokoju. Zawsze musiałam się czymś zająć - nie ważnie, czy to tak mało ambitna czynność jak machanie ogonem, czy poprawianie fryzury.- Dodarłam na miejsce...- Nie bardzo wiedziałam od czego zacząć. Nie należę do osób rozmównych, nigdy nie potrafiłam złożyć dobrego raportu. A zwłaszcza, że musiałam żyć ze świadomością, że to ja jestem najmłodsza z grupy. No i do tego... Mówiąc krótko, jestem babą. Nie wszyscy to szanują, przez co każda moja pomyłka była kolejnym powodem do szydzenia ze mnie.
- Żyjesz?- usłyszałam suchy, żeński głos w słuchawce, który wyrwał mnie z zamyślenia.
- Yyy... Tak, tak. No więc... Będzie ciężko tam się dostać. Sfora ta jest w stanie wojennym...
- Masz się dowiedzieć z kim i tamtą stronę też zbadać- przerwała mi. Zdenerwowana walnęłam łapą o ziemię.
- Dobra dobra. U nich... Cóż, jest słabo z nowymi. A zwłaszcza z wilkami, bo właśnie z nimi jest wojna.
- A jak tam sytuacja z hierarchią?
- Niestabilna. Gamma jest, ale go nie ma, a alfa...- parsknęłam śmiechem- nie nadaje się do niego. Zachowuje się jak... Nie dokończę. Ale nie znam obecnej sytuacji z nią. Podobno chciała odejść, ale nie jestem z tym na bieżąco. Jedynie bety wydają się być stabilne.
- Dobrze. Znasz swoje zadania. Masz pozwolenie na wszystko, nawet na zabijanie. Musisz zdobyć te materiały.
- Ile mam czasu?- zapytałam. Przez kilka sekund nic nie usłyszałam.
- Rok- Wzdrygnęłam się. Rok...? To niby dużo, ale i tak zdecydowanie za mało. Tylu członków do zbadania... I jeszcze mam zbadać sytuację w wrogiej dla nich watahy...- Dasz radę. Jesteś jedyną techniczką, która awansowała na agentkę.
- Dobra- rzekłam po chwili ciszy- ale nie będę się z wami kontaktować na bieżąco. Sprzęt muszę zostawić.
- Masz wolną rękę- Zdjęłam urządzenie, po czym je wyłączyłam. Z plecaka wyciągnęłam niewielką saszetkę. Wyciągnęłam z niej najpotrzebniejsze rzeczy, po czym skrupulatnie schowałam torebkę w sierści. Owszem, była widoczna, ale nie wzbudzała wielkich podejrzeń. Resztę wsadziłam do plecaka, chowając go w dziurze. Z saszetki wyjęłam zapałkę, którą po odpaleniu rzuciłam w rzeczy. Czekałam kilka minut aż moje przyrządy spalą się, a resztę zakopałam głęboko pod ziemią.
Było grubo po północy. Postanowiłam więc zostać do świtu, aby nie wzbudzić podejrzeń. Pół godziny później udało mi się zasnąć, aby rano oficjalnie dołączyć do sfory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz