- Nie uśmiechaj się sztucznie. Zawsze będę przy tobie... - odpowiedziałem.
Green Day odetchnęła. Ja poszedłem coś upolować i kazałem jej zostać w domku. Gdy wróciłem, jej oczywiście nie było. Zostawiła karteczkę z napisem "Idę do szpitala na ostatnie badania przed porodem". Natychmiastowo ruszyłem tam.
Wszedłem do szpitala zdenerwowany. Akurat przechodził Geris, więc zapytałem go, czy wie gdzie Green Day ma badania. Beta wskazał jeden z gabinetów w odpowiedzi. Podziękowałem i wszedłem do środka. Tam zobaczyłem przerażoną Greenie i niezbyt zadowoloną Veronę.
- Coś złego ze szczeniakami? - przeraziłem się.
- Nie jest idealnie. Przez stres Green Day szczeniaki muszą się urodzić dwa dni później. - odpowiedziała.
Już znałem powód jej stresu. Walnąłem się łapą w swój pusty łeb i poprosiłem lekarkę o chwilę rozmowy z moją partnerką w cztery oczy. Verona na szczęście zrozumiała to i zostawiła nas.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. W końcu odważyłem się zapytać:
- Czy masz świadomość, że ten stres mógł poważnie zagrozić naszym maluchom?
- Tak, Verona mi o tym powiedziała.
Zrezygnowany usiadłem obok niej. W moich oczach Greenie mogła dostrzeć rozczarowanie i troskę.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że dalej się tego boisz? - zapytałem.
Green Day?
Tym samym proszę o przedłużenie terminu porodu o dwa dni. Boję się, że nie dam rady napisać formularzy w tak krótkim czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz