Gdy dotarli na miejsce, Winner usiadł na jednej ze skałek. Spojrzał na swoją towarzyszkę, która wpatrywała się w niebo. Kiedy zerknęła na niego, zorientował się, że patrzy na nią już od ładnych dziesięciu minut. O dziesięć minut za długo.
Błyskawicznie odwrócił wzrok i wbił go w rosnące po drugiej stronie rzeczki drzewo.
Błyskawicznie odwrócił wzrok i wbił go w rosnące po drugiej stronie rzeczki drzewo.
Pies nic nie mówił. Odpowiadało mu towarzystwo Ivy. Nie wymagała od niego mówienia bez przerwy. Win miał nadzieję, że nie tylko jemu podobał się czas spędzony w błogiej ciszy, zakłócanej jedynie przez śpiew ptaków i szum wiatru. Zdziwiło go to, że zgodził się pójść nad Fioletową Rzeczkę, a "wyprawę" na Łąkę Snów zaproponował sam. Winner sam nie był pewien, jak do tego doszło. Od urodzenia unikał innych psów, nie chciał mieć z nimi nic wspólnego.
Teraz to się zmieniło. Pozostawało mu jedno pytanie, na które nie znał odpowiedzi: dlaczego?
Teraz to się zmieniło. Pozostawało mu jedno pytanie, na które nie znał odpowiedzi: dlaczego?
Uniósł głowę i zorientował się, że zrobiło się już ciemno. Musi być już późno. W lato słońce nie zachodzi wcześnie.
- Jest już późno. - odezwał się. - Yyy... Odprowadzić cię?
To nie jest konieczne, przecież wie, gdzie mieszka, podpowiadał mu głos w jego głowie.
- Dobrze. - odpowiedziała Ivy i uśmiechnęła się lekko.
Ruszyli w kierunku miejsca zamieszkania suczki. Po drodze Winner dowiedział się, że mieszka przy Złotym Wodospadzie.
- To... do zobaczenia? - spytał, gdy stanęli przed jaskinią.
- Do zobaczenia. - Uśmiech borderki dodał mu pewności siebie.
- Może jutro o tej samej porze...? Stary Dom? - zasugerował. - Fallendeer. - dodał.
- Okay. - odparła sunia. - Do jutra. - rzuciła na pożegnanie i weszła do środka swojej jaskini.
- Do jutra. - szepnął pies.
Odwrócił się i poszedł w stronę Wodospadu Rożka - to tam zdecydował się zamieszkać, gdy dorósł. Przez całą drogę uśmiechał się jak idiota.
Zamknął oczy i spróbował zasnąć. Udało mu się to dopiero dwie godziny później.
Wstał, przeciągnął się i wyszedł na zewnątrz. Skierował się w stronę Fallendeer.
Przypomniał sobie, że niedługo ma odbyć się ostateczne starcie, by przepędzić Watahę Braterskiej Krwi. Na samą myśl o wrogiej watasze Winner automatycznie skrzywił się. Urodził się w trakcie wojny i już jako szczeniak był przepełniony nienawiścią zarówno do Sam Sao, jak i do reszty wrogów.
Zatrzymał się przed Starym domem. Nikogo tu nie było. Nie wiedział, dlaczego, lecz nie przeszkadzało mu to. Wdrapał się po desce na dach. Kiedy znalazł się na górze, rozejrzał się dookoła i zauważył zbliżającą się w jego stronę Ivy. Pomachał do niej łapą. Również weszła na górę i usiadła obok Winnera.
- Cześć. - przywitał się pies. Uśmiechnął się do niej tak lekko, że było to prawie niezauważalne, ale tylko na coś takiego było go stać.
- Hej. - powiedziała borderka. - Długo już tu siedzisz?
- Nie. - mruknął w odpowiedzi. - Od paru minut, przyszedłem tu chwilę przed tobą. Byłaś tu kiedyś?
- Raz, może dwa. - odpowiedziała.
Winner spojrzał prawo. Dalej było widać Górę Wojny "Desperę". Przypomniał sobie, jak trenował tam pod okiem jednego z wojowników, gdy był szczeniakiem-rekrutem. Więcej czasu poświęcał treningom niż rodzinie. Odbiło się to na dzisiejszych relacjach... Uświadomił sobie, że tak naprawdę o swojej rodzinie nie wie prawie niczego. Nie powinien się temu dziwić.
- Winner? - zagadnęła Ivy. - Ty mieszkasz tutaj?
- Tutaj? - wymamrotał półprzytomnie Win. Dopiero parę sekund później dotarł do niego sens pytania. - Nie, mieszkam w Avendeer. Wodospad Rożka. Całkiem przyjemne miejsce. Z tego co wiem, któryś z moich przodków tam mieszka. - rozwinął swoją wypowiedź. Zaskoczyło go to, że tak chętnie jej odpowiedział. Opowiadanie o sobie nigdy nie było czymś, co sprawiałoby mu przyjemność.
Słońce zakryły chmury. Nagle na nos psa spadła kropla deszczu. Najpierw jedna, potem kolejna. Po chwili lało jak z cebra. W oddali usłyszeli grzmot.
- Może wejdziemy do środka domu i tam przeczekamy burzę? - zaproponował Winner.
Suczka przytaknęła skinieniem głowy. Zeszła na ziemię, a on za nią.
W środku nie było wiele mebli. Poza przewróconym stołem nie znajdowało się tu nic. W jednym z okiem szyba była wybita.
Ivy? Wena do mnie wróciła! :D
- Dobrze. - odpowiedziała Ivy i uśmiechnęła się lekko.
Ruszyli w kierunku miejsca zamieszkania suczki. Po drodze Winner dowiedział się, że mieszka przy Złotym Wodospadzie.
- To... do zobaczenia? - spytał, gdy stanęli przed jaskinią.
- Do zobaczenia. - Uśmiech borderki dodał mu pewności siebie.
- Może jutro o tej samej porze...? Stary Dom? - zasugerował. - Fallendeer. - dodał.
- Okay. - odparła sunia. - Do jutra. - rzuciła na pożegnanie i weszła do środka swojej jaskini.
- Do jutra. - szepnął pies.
Odwrócił się i poszedł w stronę Wodospadu Rożka - to tam zdecydował się zamieszkać, gdy dorósł. Przez całą drogę uśmiechał się jak idiota.
***
Przed snem ciągle myślał o dzisiaj poznanej suczce. Nie mógł przestać oderwać myśli od niej. Nawet nie zauważył Rożka, który przebiegł przed jego jaskinią.Zamknął oczy i spróbował zasnąć. Udało mu się to dopiero dwie godziny później.
***
Następnego poranka zbudził go stukot kopyt. Nie musiał otwierać oczu, by rozpoznać, kto hałasował. Dla mieszkańców okolic Wodospadu Rożka to żadna zagadka.Wstał, przeciągnął się i wyszedł na zewnątrz. Skierował się w stronę Fallendeer.
Przypomniał sobie, że niedługo ma odbyć się ostateczne starcie, by przepędzić Watahę Braterskiej Krwi. Na samą myśl o wrogiej watasze Winner automatycznie skrzywił się. Urodził się w trakcie wojny i już jako szczeniak był przepełniony nienawiścią zarówno do Sam Sao, jak i do reszty wrogów.
Zatrzymał się przed Starym domem. Nikogo tu nie było. Nie wiedział, dlaczego, lecz nie przeszkadzało mu to. Wdrapał się po desce na dach. Kiedy znalazł się na górze, rozejrzał się dookoła i zauważył zbliżającą się w jego stronę Ivy. Pomachał do niej łapą. Również weszła na górę i usiadła obok Winnera.
- Cześć. - przywitał się pies. Uśmiechnął się do niej tak lekko, że było to prawie niezauważalne, ale tylko na coś takiego było go stać.
- Hej. - powiedziała borderka. - Długo już tu siedzisz?
- Nie. - mruknął w odpowiedzi. - Od paru minut, przyszedłem tu chwilę przed tobą. Byłaś tu kiedyś?
- Raz, może dwa. - odpowiedziała.
Winner spojrzał prawo. Dalej było widać Górę Wojny "Desperę". Przypomniał sobie, jak trenował tam pod okiem jednego z wojowników, gdy był szczeniakiem-rekrutem. Więcej czasu poświęcał treningom niż rodzinie. Odbiło się to na dzisiejszych relacjach... Uświadomił sobie, że tak naprawdę o swojej rodzinie nie wie prawie niczego. Nie powinien się temu dziwić.
- Winner? - zagadnęła Ivy. - Ty mieszkasz tutaj?
- Tutaj? - wymamrotał półprzytomnie Win. Dopiero parę sekund później dotarł do niego sens pytania. - Nie, mieszkam w Avendeer. Wodospad Rożka. Całkiem przyjemne miejsce. Z tego co wiem, któryś z moich przodków tam mieszka. - rozwinął swoją wypowiedź. Zaskoczyło go to, że tak chętnie jej odpowiedział. Opowiadanie o sobie nigdy nie było czymś, co sprawiałoby mu przyjemność.
Słońce zakryły chmury. Nagle na nos psa spadła kropla deszczu. Najpierw jedna, potem kolejna. Po chwili lało jak z cebra. W oddali usłyszeli grzmot.
- Może wejdziemy do środka domu i tam przeczekamy burzę? - zaproponował Winner.
Suczka przytaknęła skinieniem głowy. Zeszła na ziemię, a on za nią.
W środku nie było wiele mebli. Poza przewróconym stołem nie znajdowało się tu nic. W jednym z okiem szyba była wybita.
Ivy? Wena do mnie wróciła! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz