Dokładnie słychać było, jak krople deszczu uderzają o dach, oraz spływają w niektórych jego miejscach. Podłoga skrzypiała, kiedy po niej szliśmy, nie wiem, czemu, było tam nieco chłodno. Nawet mimo tego, że jest lato. Usłyszeliśmy kolejny grzmot, zdałam sobie sprawę z tego, że nieco sobie tam raczej posiedzimy. Raczej nie mieliśmy co robić, niż rozmawiać. Ja wolałam najpierw usiąść lub położyć się w jakimś w miarę wygodnym miejscu. Pies też rozglądał się za takim ‘’miłym kącikiem’’. Było tam dużo miejsca, ale niekoniecznie przytulnego. Wreszcie znalazłam w miarę dobry do odpoczynku kąt budynku, po czym położyłam się tam. Od razu poczułam ciepło i relaks. Winner usiadł jakiś metr obok mnie. Chwilę trwała cisza, przerywana jedynie grzmotami i pluskami wody, uderzającymi kroplami o dach.
- Chyba trochę tu poczekamy. Ta burza nigdzie się nie wybiera. – powiedziałam.
Pies przytaknął, kładąc pysk na przednich łapach. Chyba o czymś myślał, rozglądał się po pomieszczeniu. Nie chciałam jednak pytać, o co chodzi, może on nie ma ochoty o tym rozmawiać. Przez zbite okno przedostał się do nas powiew zimnego wiatru. Zadrżałam cała, kiedy we mnie wleciał. Zwinęłam się jeszcze bardziej w kłębek.
Leżałam tak chwilę. W końcu zrobiło mi się zbyt zimno. Wstałam, podeszłam do Winnera i położyłam się obok, opierając o jego bok. Pies wydawał się lekko zaskoczony, lecz nic nie powiedział. Zamknęłam oczy, aby po chwili zasnąć.
Winner? Wiem, długie to nie jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz