- Ruszaj się! - Warknęła, rozzłoszczona przez swoje myśli.
Malec był przerażony i wyraźnie marzył, by stamtąd zniknąć. Ale los nie był dlań łaskawy.
Dotarli do jaskini Nageezi. Suczka wpadła tam, średnio zwracając uwagę na malucha. Niepewnie wszedł za nią. Położył się w rogu, kiedy samica ponownie wybiegła. Nie miał pojęcia, co robić, ale jej to nie obchodziło. Wilczyca skierowała się do groty medyków. Była przystosowana do dłuższych biegów, nie miała nic lepszego do roboty w ostatnim czasie.
Po pokonaniu kilku kilometrów, dotarła na miejsce. Jak się spodziewała, zastała tam Casey. Buhundka od razu ją spostrzegła i nieco zdziwiona podbiegła do niej.
- Coś się stało? - Spytała. - Normalnie tu nie przychodzisz. Nawet jak coś ci się stanie, więc to musi być poważne.
- Chodzi o szczeniaka - wycedziła Nageezi. Dziwnie to brzmiało w jej ustach.
- Szczeniaka? - Casey była jeszcze bardziej zdziwiona niż przed chwilą. - Jakiego?
- Rosso wyczaił jakieś bydle pod jego norą. Tylko jest problem, bo nie ma się nim kto zająć. Powiedział, że może je zabrać jutro, tylko gdzieś musi przenocować.
Casey?
Casey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz