Było mi bardzo miło, że wreszcie kogoś poznałam. Nie byłam tu długo, ale i tak powinnam już zapoznać się z przynajmniej kilkoma psami. A ja dotąd byłam samotna. Nareszcie znalazł się pies, który chciał ze mną rozmawiać. Może przesadzam, ale ucieszyło mnie to bardzo. Lekko uśmiechnęłam się i zamerdałam ogonem, mówiąc:
- Tak, jestem tutaj nowa. Dołączyłam niedawno.
Zamknęłam oczy, czując w powietrzu zapach zająca. Byłam nieco głodna i dopiero wtedy zwróciłam na to uwagę. Nie chciałam przerywać rozmowy, lecz niemalże musiałam tam biec. Pies chyba zauważył, że patrzę w stronę, z której wiatr ‘’przyniósł’’ zapach. Szybko wręcz położyliśmy się na brzuchach, by roślinożerca nas nie zauważył. Szłam przodem, ostrożnie, by nie nadepnąć na jakąś gałąź, która spłoszyłaby na pewno cel polowania.
Zauważyłam zwierzę. Zając skubał spokojnie trawę. Był dosyć tłusty. Oblizałam pyszczek. Pies po chwili znalazł się tuż obok mnie. Skoczyłam na roślinożercę. Chciał uciec, ale byłam zbyt szybka. Zdobycz była upolowana.
Winner? Brak weny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz