Przyglądam się uważnie przybyszowi. Jest dużo wyższy ode mnie, muszę zadzierać łeb, by móc patrzeć mu prosto w oczy, które przepełnione są czymś, czego nie umiem nazwać. Owczarek mruczy coś pod nosem, niewiele mogę zrozumieć. Obija mi się o uszy jedynie imię naszego dowódcy wojsk, nic więcej.
- Co tu robisz? - pytam niepewnie po chwili. Od razu tego żałuję. Takie pytania mogę świadczyć o mojej niecierpliwości lub nawet wzbudzać podejrzenia.
- A tak sobie... wędruję. - odpowiada wymijająco. Nie pytam o szczegóły, brakuje mi do tego śmiałości. Zresztą wolę tego nie robić.
Spuszczam wzrok.
- A ty co tu robisz? - odzywa się pies. Potrzebuję kilku sekund, aby zrozumieć jego pytanie. Niewiele brakowało, bym spytała, czy to o mnie chodzi. Zastanawiam się, czy naszą wymianę zdań można nazwać rozmową. Nie jestem przyzwyczajona do rozmów z innymi. Odkąd dołączyłam do Sfory Psiego Głosu Forever, spotkałam jedynie Gerisa, Hockey'a, Rosso i Rozę. Jedynie z tym pierwszym zobaczyłam się ponownie. Nie umiem rozpoznać członków Sfory. Widuję ich niemalże codziennie, co nie znaczy, że zamieniam z nimi choć jedno słowo.
I pomyśleć, że ja zostałam samicą Beta.
I pomyśleć, że ja zostałam samicą Beta.
- Yyy... aa... ja... ee... - mamroczę. Czyżbym utraciła zdolność mówienia? - Patroluję okolice. Jestem strażnikiem granicznym. - Na szczęście nie. Nie wiem, jakbym się później z tego wytłumaczyła. - Mam na imię Another. - dodaję. - A ty?
- Vexon. - odpowiada prawie że niechętnie. Nie chcę jednak oceniać go od razu, gdyż z własnego doświadczenia wiem, że są tacy, którzy mogą otworzyć się dopiero po jakimś czasie. Jako przykład mogę dać samą siebie.
- Ładnie. - stwierdzam tak cichutko, że prawdopodownie w ogóle mnie nie słychać. Już jako szczeniak miałam spory problem z mówieniem głośno. Od tego czasu wiele się nie zmieniło. No cóż, bywa.
- Nie rozpoznałem cię. Długo jesteś w Sforze Psiego Głosu? Bo na pewno jesteś, co nie? - unosi "brew".
- Tak. - kiwam głową, po czym gwałtownie nią kręcę. - To znaczy nie. Jestem w Sforze, ale... Nie aż tak długo, niewiele ponad rok. - Zdaję sobie sprawę z tego, że zaprezentowałam się jako mało zdecydowana Another... czyli ta prawdziwa. Chyba nie powinnam taka być.
- Em... Another, jesteś tu? - odzywa się Vexon, machając mi łapą przed oczami.
- Tak... Co się stało? - pytam.
- Nie odzywałaś się przez parę minut, a zadałem ci pytanie. - mówi.
Spuszczam wzrok.
- Jakie?
- Pytałem, kiedy ostatnio widziałaś tu jakiegoś wilka. - wzdycha cicho, lecz wydaje mi się, że nie jest to oznaka zniecierpliwienia.
- Dzisiaj. Szacując, dwadzieścia minut temu. - odpowiadam.
Vexon? Przebacz czas i długość...
- Vexon. - odpowiada prawie że niechętnie. Nie chcę jednak oceniać go od razu, gdyż z własnego doświadczenia wiem, że są tacy, którzy mogą otworzyć się dopiero po jakimś czasie. Jako przykład mogę dać samą siebie.
- Ładnie. - stwierdzam tak cichutko, że prawdopodownie w ogóle mnie nie słychać. Już jako szczeniak miałam spory problem z mówieniem głośno. Od tego czasu wiele się nie zmieniło. No cóż, bywa.
- Nie rozpoznałem cię. Długo jesteś w Sforze Psiego Głosu? Bo na pewno jesteś, co nie? - unosi "brew".
- Tak. - kiwam głową, po czym gwałtownie nią kręcę. - To znaczy nie. Jestem w Sforze, ale... Nie aż tak długo, niewiele ponad rok. - Zdaję sobie sprawę z tego, że zaprezentowałam się jako mało zdecydowana Another... czyli ta prawdziwa. Chyba nie powinnam taka być.
- Em... Another, jesteś tu? - odzywa się Vexon, machając mi łapą przed oczami.
- Tak... Co się stało? - pytam.
- Nie odzywałaś się przez parę minut, a zadałem ci pytanie. - mówi.
Spuszczam wzrok.
- Jakie?
- Pytałem, kiedy ostatnio widziałaś tu jakiegoś wilka. - wzdycha cicho, lecz wydaje mi się, że nie jest to oznaka zniecierpliwienia.
- Dzisiaj. Szacując, dwadzieścia minut temu. - odpowiadam.
Vexon? Przebacz czas i długość...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz