"Panna Green Day" natychmiastowo szybkim krokiem poszła do jaskini naszej Alfy. Ja oczywiście z nią. Po chwili dotarliśmy na miejsce. Spojrzałem na swoją znajomą, a potem wszedłem do środka. Moja sąsiadka tuż po mnie. Moim oczom ukazał się... bałagan. Dookoła leżała broń, jakieś zdjęcia (?), jakieś kartki... Podniosłem jedno ze zdjęć, a Green Day jakąś kartkę. Na fotografii ujrzałem Nageezi z jakimś dorosłym psem. Suczka widocznie była wtedy jeszcze szczeniakiem... Psa obok niej nigdy nie spotkałem.
- Kto to jest...? - pokazałem zdjęcie Green Day.
- Nageezi i jej ojciec - Hockey. Kiedyś to on rządził tą sforą. - wyjaśniła mi.
- K-Kiedyś? On zginął na wojnie...? - spytałem.
- Nie, nie zginął. - usłyszałem czyiś głos tuż za mną.
Moja sąsiadka z zaskoczenia upuściła zdjęcie i kartkę, którą trzymała. Poczułem, jak ktoś obok mnie szybko oddycha. To mogła być tylko Nageezi. Powoli odwróciłem się i poczułem na sobie jej wzrok. Nie powiedziałbym, że był on zimny, ale nie był przyjemny.
- Przepraszamy, nie powinniśmy tu przychodzić bez twojej zgody i uprzedzenia. - powiedziałem.
Alfa tylko westchnęła i odpowiedziała:
- Nic się nie stało. Chcesz wiedzieć pewnie co się stało z moim tatą?
Pokiwałem głową.
- Po prostu odszedł ze sfory. - powiedziała.
- Może my pójdziemy... - rzekła Green Day i złapała mnie szybko.
- Nie, Green Day! - zdążyłem tylko to krzyknąć.
Green Day wyprowadziła nas obojga z jaskini Alfy.
- Kompletnie zwariowałeś! - warknęła.
- To był Twój pomysł, żeby tu przyjść, nie zapominaj! - próbowałem się bronić.
- Nie broń się.
Lekko się uspokoiłem i spytałem:
- Tobie pokazałem zdjęcie. Może ty powiesz, co zobaczyłaś na kartce, którą podniosłaś...?
Green Day?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz