Po nocy spędzonej na skale w okolicach Fioletowej Rzeczki wszystko mnie bolało. Uniosłem głowę, próbując odnaleźć na niebie słońce i po jego położeniu zorientować się, która może być godzina. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że panuje półmrok i że Sfora pewnie jeszcze drzemie, podobnie jak ludzie. Wstałem niechętnie i powoli ruszyłem w kierunku wyjścia do miasteczka. Potrzebowaliśmy środków opatrunkowych, nasennych, dezynfekujących i przeciwbólowych, koców... To wszystko miałem załatwić na prośbę Casey. Chętnie podjąłem się zadania, byle tylko uciec od krwi, cierpienia i psów patrzących na mnie z nadzieją, że powiem, co robić. Nie powiem. Nie wiem. Nie powinienem być Betą.
Dotarłem do granicy. Nie sądziłem, że kiedykolwiek opuszczę tereny Sfory z takim poczuciem ulgi.
Odnalazłem aptekę. Otwarte od siódmej do dwudziestej pierwszej. Na pewno nie ma jeszcze szóstej - pomyślałem i zbiłem szybę w przeszklonych drzwiach. Rozległo się przeraźliwe wycie alarmu. Miałem około dziesięciu minut na zebranie jak największej ilości medykamentów i zwianie jak najdalej, potem czekało mnie spotkanie z uzbrojonym ochroniarzem. Wpadłem do środka i rozpostarłem na podłodze przyniesioną ze Sfory płachtę. Zacząłem rzucać na nią najpierw bandaże, potem buteleczki z lekami i wodą utlenioną. Udało mi się znaleźć nawet fiolkę ze środkiem znieczulającym i kilka strzykawek. Zawiązałem tkaninę z tymi skarbami w supeł i uciekłem.
Biegłem ulicami uśpionego miasta, oddalając się do wyjącej apteki. Po kilku minutach usłyszałem pisk opon hamującego samochodu z firmy ochroniarskiej. Udało się!
Stanąłem przed witryną sklepu z tkaninami. Stłukłem szybę i już chwilę później gnałem w stronę Sfory, pchając przed sobą belę grubej bawełny.
- Casey? - zawołałem cicho, wchodząc do kliniki. Nie obudziłem jej. Drzemała, otoczona pustymi buteleczkami po lekach. Oddech Casey był spokojny, od razu odgadłem, że zasnęła niedawno po długim czasie spędzonym na wysokich obrotach. Położyłem obok niej belę tkaniny i leki i wyszedłem z kliniki.
Ktokolwiek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz