- Spokojnie, wierzgasz jak koń. - zaśmiałem się i z powrotem wciągnąłem ją na plecy.
- Dziękuję. - powiedziała już bardziej zrelaksowana.
- Widzisz tamtą wysepkę? - spytałem pasażerki na moich plecach.
Pokiwała głową.
- Właśnie tam dopłyniemy. Nie martw się. Wkoło lądu jest płytko.
Fale rozbryzgiwały się przede mną. Płynąłem, płynąłem aż poczułem pod łapami ląd.
- Już na miejscu. - zrzuciłem ją z siebie, ale usłyszałem krzyk. To była Lorei. Chwyciłem ją za kark i przyholowałem do piaszczystego brzegu.
-Już dobrze?
Lorei?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz