Szedłem po lesie. Byłem zamyślony. Wciąż myślałem o Soni, która dość długo pracowała. Czemu, nie mogę spędzić z nią czasu? To znaczy mogę, ale chyba raz na miesiąc... Nagle ktoś mnie zaatakował. Okazało się, że to wilk. Świetnie. Wystarczy że kilka dni ich nie ma, ale już pies myśli że wojna się skończyła. Niestety.. wilk zaczął mną szarpać.. Traciłem oddech...
*Kilka godzin później*
Moje oczy się powoli zamykały.. z oddali przybiegła do mnie Sonata.. dlaczego akurat w tej chwili? Wtedy gdy umieram?!
- Matt.. - zaczęła płakać..
- Pamiętaj, że zawsze będę tutaj. W twoim sercu. - wybełkotałem.. i zamknąłem oczy.
Sonata? Niestety, nie da się mnie uratować...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz