- Spokojnie... Nic się nie stało - powiedziałem, podnosząc się.
- Nie bolało? - spytała przejęta.
- Nie poczułem... - lekko skłamałem.
Na jej twarz pojawił się uśmiech.
- To może w ramach przeprosin, zaproszę Pana do siebie?
- Dobrze - odpowiedziałem szczęśliwy.
- Proszę podążać, za mną... Jak się w ogóle nazywasz?
- Jasne, jestem Prince i chciałbym byś zwracała się do mnie z większym luzem...?
- Nixa, jestem Nixa.
- Ładnie.
Nixa się zarumieniła.
- Chodźmy drogą na skróty.
Przytaknąłem i ruszyliśmy w drogę. Nagle coś mi się przypomniało. Miałem
przecież spotkać się z Mayą! Nie chciałem sprawić przykrości Nixie,
więc nic nie mówiłem.
- Może pójdziemy tędy? - wskazałem na drogę, która często chodzi Maya.
- Tam często chodzą wilki, lepiej nie.
- Co?! - krzyknąłem i szybko pobiegłem w tamtą stronę.
- Czekaj! - Nixa pobiegła za mną.
Zobaczyłem Mayę, która wyglądała na bezpieczną. Ona również mnie zauważyła. Nagle zza krzaków wyskoczył wilk i zaatakował Mayę.
- Maya! - krzyknąłem i bardzo szybko pobiegłem w jej kierunku.
Rzuciłem się na wilka przewalając go na ziemię. Był ode mnie znacznie większy
i nie miałem z nim szans. Zaraz za mną pojawiła się Nixa, a ja dalej walczyłem z wilkiem.
- Uciekajcie - krzyknąłem w ich stronę - Zaprowadź Mayę do lekarza, niech opatrzy jej rany.
- Ja... Ja... Nie mogę Cię zostawić - powiedziała.
- Idź! - krzyknąłem i było to moje ostatnie słowo.
Wilk zadawał mi coraz większe rany, ale dla mnie najważniejsze było
bezpieczeństwo Mayi i Nixy. Myślałem, że umrę. Nagle w oddali zobaczyłem
Hockey'a naszą Alfę! Pomógł mi, a jako, że przeciwnik był wycięczony on
mocno go pogryzł, ale nie zabił. Pewnie i tak zginie...
- Boże, strasznie wyglądasz... Musisz szybko odwiedzić lekarza - powiedział i dał się mi o niego podeprzeć.
- Dzięki... - ledwo co wydusiłem...
Nixa? Maya? Hockey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz