Po pokonaniu wilka odszedłem...nawet mnie nie zauważyli...jak zresztą zawsze. Kiedy tak szedłem zauważyłem na swojej drodze młode, małe drzewko które oświecało słońce, a z większego drzewa obok kapała co chwila kropla wody. Bez namysłu deptałem drzewko i poszedłem dalej. Kierowałem się w stronę klifu...usiadłem na samym jego czubku i podniosłem łeb do góry.
-Ej, Mściciel!-Krzyknął ktoś za mną.
-Witaj Diablo.-Powiedziałem bez uczuć.
-A czemu jesteś taki smętny?-Spytał.
-Nie podoba się?!-Warknąłem i przewróciłem małego dingo na plecy.
-No po prostu jak Despero.-Zaśmiał się.
-Nie!I przestańcie mnie do niego porównywać!-Krzyknąłem i w sekundę przejechałem dingo pazurem po oku. Dopiero po paru sekundach zorientowałem się co zrobiłem. Diablo zakrywał prawą łapą oko, a tym drugim patrzył się na mnie z niezrozumieniem. Uciekłem. Jestem potworem...pazur miałem od krwi Diabla. Usiadłem na polanie i położyłem się w trawie.
Ktoś?
Dokończę
OdpowiedzUsuń-Liliana