Wszystko to kiedyś już przeczytałam. Postanowiłam udać się do miasta w celu wzbogacenia swojej kolekcji o nowe pozycje. Nie miałam jeszcze pomysłu, skąd wezmę książki. Zdecydowałam, że zastanowię się na tym, gdy będę już poza terenami Sfory.
Miasto było tego dnia pobudzone, nerwowe, niecierpliwe. Ciekawe, co się stało.
Spacerując powoli wąską, spadzistą uliczką, obserwowałam zachowanie ludzi. Na ulicach było ich całkiem sporo. Spieszący się rodzice prowadzili zdezorientowane dzieci za rękę, dźwigając pokaźne plecaki. Maluchy ściskały w dłoniach misie i lalki.
Całe miasto wyjeżdża jednego dnia?
Nie, na pewno nie. Ludzie nie byliby tacy poddenerwowani, dzieci przestraszone.
Trzeba to wyjaśnić.
W tym momencie zauważyłam psa.
- Hej, ty! Owczarek! - zawołałam. Spojrzał na mnie i zatrzymał się. Podeszłam do niego.
- Co się tu dzieje? - spytałam.
- Nic nie wiesz? Musisz nie być stąd. Nadchodzi wielka powódź. Wszyscy ratują, co się da, i zmierzają w jedną stronę.
- Rzeczywiście...
- Idą do urzędu miasta. To najwyższy budynek w tej mieścinie. Schowają się na drugim piętrze i na dachu.
- Przecież nie zmieszczą się tam wszyscy mieszkańcy!
- Dlatego się spieszą.
Zamilkł na chwilę.
- Dlaczego nic nie wiesz? Gdzie mieszkasz?
- W lesie.
Pies spojrzał na mnie z zainteresowaniem.
- W sforze?
- Tak.
- Dużej?
- I sławnej.
- Jakiej?
- Sfora Psiego Głosu. Nowa "edycja". Poprzednią zniszczyli ludzie.
- Wystrzelali was?
- A czy ja wyglądam na martwą? Podpalili las, w którym mieszkaliśmy. Nawet nie tak daleko stąd. Nikt nie zginął, ale nie mieliśmy szans na przetrwanie w tak dużej grupie. Betą jest teraz syn dawnej alfy.
- Przekaż tym ze Sfory, że powódź może dotrzeć do was.
Serce podeszło mi do gardła.
- Połowa Sforzan mieszka w norach.
- Słabo - pokiwał głową ze zrozumieniem w głosie, ale z kpiną w oczach.
- Wiem. Dobra, czas na mnie, ostrzegę alfę.
- Powodzenia. Miło się rozmawiało. Jakby coś, jestem Nelaimigs, w skrócie Nelai. Można mnie tu łatwo znaleźć, zwykle przesiaduję w parku. Chętnie się dowiem, jak przetrwaliście powódź.
- Eileen. Jeśli przeżyję, dowiesz się na pewno.
- Dzięki.
Na chwilę zapadła cisza.
- Nelai, gdzie masz zamiar spędzić powódź?
Roześmiał się beztrosko, z lekką drwiną.
- Ja? Ja, moja droga, mam honorowe miejsce w parku. Coś w rodzaju platformy zbudowanej na drzewie.
- Do zobaczenia.
- Już ci się spieszy? Do zobaczenia.
Pobiegłam z powrotem do lasu. Nigdy nie przeżyłam żadnej powodzi. I nigdy nie spotkałam tak specyficznego psa. Mówił, patrzył, zachowywał się, jakby z czegoś stale kpił. A mimo to wywarł na mnie dobre wrażenie.
Nelai. Brzmi, jakby coś znaczyło.
I sama osoba kogoś mi przypomina. Sposób bycia, wypowiadania się... Ten sam. Kto się tak zachowywał?
Zatrzymałam się.
Ach, no tak. Niemal 900-stronicowa powieść, którą pochłonęłam w dwa dni. Zabujałam się w jednym z głównych bohaterów i to właśnie jego przypomina mi Nelai. Ze względu na tę postać uznałam brak happy endu za okropną niesprawiedliwość. Zawsze płaczę podczas czytania ostatniego rozdziału.
Otrząsnęłam się z refleksji i pobiegłam zawiadomić Hock'a o powodzi.
***
- Powódź? Teraz? Jesteś pewna, Leen? Kto ci powiedział?- Pies z miasta.
Hockey spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Ostrożności nigdy za wiele - powiedziałam.
Alfa westchnął.
- Tego tylko brakowało... - mruknął - Dzięki za informację.
Poszłam do swojej jaskini i zaczęłam myśleć, gdzie schować książki. Nie było sensu ratować wszystkich, niektóre wręcz powinny zostać zniszczone ze względu na swoją arcynudną treść. Szybko odłożyłam na bok te, które muszą ocaleć, choćbym miała to przypłacić kalectwem i bezdomnością. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć. Powieść, słownik, encyklopedia, grzyby, medycyna, survival.
Może się uda.
Wygrzebałam przybrudzony, brązowy materiał, igłę i nitki. Zabrałam się do szycia torby na moje papierowe skarby. Po kilkunastu minutach była gotowa. Schowałam do niej książki owinięte grubym pledem i w tym momencie poczułam, że stoję do kostek w wodzie.
Zaczęło się.
************ Dobę później... *************
Wracałam do jaskini ze świadomością, że większość Sforzan zawdzięcza życie mojej wyprawie po książki i ostrzeżeniu Nelaia. Dziwne uczucie.
Biblioteczka stała jeszcze, ale wszystkie książki były mokre. Zadrżałam. Regał ma ponad dwa metry, lepiej nie myśleć, jak wysoko sięgała woda. Po pobieżnej ocenie strat poszłam do miasta poszukać Nelaia.
Gdy zapytałam o niego ociekającego wodą pudla, pies spojrzał na mnie dziwnie.
- Nelai nie przeżył powodzi - usłyszałam.
Aż usiadłam z wrażenia. A był tak pewny siebie, swojego schronu, tego, że nic mu się nie stanie. Cóż, dostałam nauczkę. Ci, którzy najbardziej się chwalą, niekoniecznie mają się czym chwalić.
Ciekawe, jak zginął.
Wróciłam do Sfory, gdzie natknęłam się na...
Jakiś Sforzanin płci brzydkiej?
Ja postaram się dokończyć;)
OdpowiedzUsuń~ Robin
Super :)
Usuń