Wtedy jeden z głównych wojowników wyszedł z ukrycia i podszedł do Jaread'a z groźnym wyrazem psyka.Wypiął klatkę piersiową pchając psa aż do ściany kanionu.
-Pytasz dlaczego się Ciebie boimy?-Zaczął.-Bo jesteście bezwzględnymi mordercami.-Warknął.
-Właśnie!-Dodał drugi wojownik wychodzący z ukrycia.
Wtedy podszedłem i rozdzieliłem wojownika i Jaread'a mówiąc:
-Jakoś na to zaradzimy...
-Zawsze tak mówisz!Co z ciebie z zastępca alfy jak pozwalasz by twoi poddani ginęli dzień w dzień!-Zaczął wojownik i popchnął mnie na ścianę z taką siłą,że aż upadłem na ziemię.
-Bruto!-Krzyknął Zirgos do wojownika.
-On ma racje!-Krzyknęła jedna z suczek dingo.
-Dość tego!Dość tego!Dość tego!-Krzyczeli wszyscy po kolei.
-CISZA!-Krzyknąłem,a wszyscy umilkli.-Staram się jak mogę!Nic nie poradzę na ludzi ani na inne psy!Zostaje nam tylko walka!-Dokończyłem wchodząc na podwyższenie.
-Dobrze mówi!-Poparł mnie Zirgos i wlazł ledwo na podwyższenie.Wtedy wszyscy razem zawyli na znak,że tak zrobią i przygotowywali się do wyjścia.Siedziałem z Jaread'em na wysokiej skale obserwując jak inni szykują się do walki.
-Zle to wygląda...-Powiedział Zirgos który wrócił od medyka.
-Wiem...muszę wracać.Wiem co powiedzą inni.Że jestem tchórzem...nieodpowiedzialnym przywódcą...oszustem i zdrajcą.-Odpowiedziałem ze smutkiem i wstałem,a za mną Jaread.
Jaread?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz