- Idziemy zwiedzać dalej? - spytał pies.
- Oczywiście! - odparłam z entuzjazmem. - Te okolice są wspaniałe! Tyle tu barw!
- Widzisz kolory? - spytał.
- Tak! Dzięki nim widzę świat wspaniałym! Przepięknym! Te wszystkie kolory! Inspirują!
I wtedy położyłam się na ziemi i zaczęłam turlać ugniatając trawę. Przewracałam się, a gdy skończyłam stanęłam obok Fretsa.
- Po co to było? - spytał.
- Podskocz i zobacz! - uśmiechnęłam się.
Pies wyskoczył w górę tak wysoko jak tylko umiał. Skok trwał ułamek sekundy więc od razu po upadku spytałam:
- I jak?
- Piękny kwiat - odpowiedział.
Tak, turlałam się aby stworzyć kwiat ugnieciony z trawy. Jakoś tak mam, że zawsze tworzę sztukę. Inspirują mnie nawet najzwyklejsze wróble umieją mnie natchnąć.
- Tylko nie zbojkotuj tak reszty terenów. Niektóre są nawet tysiąckroć piękniejsze!
- "Nie zbojkotuj"? - zdziwiłam się. - To sztuka! Jestem artystką!
- I chyba takie sobie stanowisko wybrałaś?
- Ja - powiedziałam. - A ty? Jakie masz stanowisko?
- Chronię bety
- Mało ciekawe... - prychnęłam. - Kiedy dołączyłeś do sfory?
- Urodziłem się tu.
- Wreszcie mówisz ciekawie! - uradowałam się. - A kolory widzisz?
- Nie za dużo pytań? - zachichotał pies.
- "Pytając się wiele nauczysz" Tak mi babcia prawiła.
- ...
<Frets?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz