piątek, 28 listopada 2014

Od Hockey'a - CD historii Sarabi

Słowa Sarabi w pewnym sensie mną wtrząsnęły. Nie spodziewałem się zaprzyjaźnić z nią, nie wyglądała na kogoś, z kim potrafiłbym się zaprzyjaźnić. Jednak po tych paru tygodniach rzeczywiście się przybliżyliśmy. A nie ma wielu psów, z którymi spędziłbym tyle czasu... Będąc szczerym, jestem tu Alfą, niby znam wszystkich, o każdym coś nie coś powiedzieć potrafię, ale nie mam tu jakoś wielu przyjaciol, jest ich zaledwie paru... To przykre, ale prawdziwe... Spoglądałem właśnie na jedną z nielicznych przyjaciółek, która na prawdę udowodniła, że nią jest, ratując mi życie, jednocześnie poświęcając swoje. Musiałem coś zrobić, zanim będzie za późno. Jaskinia medyków jest spory kawałek stąd, bo nie da się ich rozstawić wszędzie.
- Wszystko będzie dobrze - szepnąłem, gdy łeb suczki upadł na ziemię. - Wytrzymaj jeszcze chwilę.
 Rozejrzałem się w poszukiwaniu pomocy. Na polu walki był też Camper. Był cały, wprawdzie poraniony, ale cały. Szybko go zawołałem, a on równie szybko zareagował i znalazł się obok mnie. Obiecał, że zaraz wraca, ale powiedział też, żebym już zabrał Sarabi do medyków, mieliśmy się spotkać po drodze. Jak powiedział, tak zrobił. Ja ostrożnie wziąłem suczkę na grzbiet i powoli udałem się do groty. Droga się dłużyła, miałem wrażenie, że z każdą chwilą ją tracę. Myślałem, że minęła wieczność, nim Camper i Gabriel ukazali się na widoku. A pewnie minęły zaledwie minutki...
- Hockey! - Krzyknął husky. - Biegnij, przydasz się gdzie indziej, my weźmiemy Sarabi. Przyjdź po prostu później.
 Pokiwałem głową. Camper jeszcze szepnął coś pod nosem i odeszli. A ja stałem jeszcze chwilę, nim zdołałem się ruszyć. Wtedy otrzepałem się i skierowałem do lasu.

Sarabi? Żyjesz jeszcze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz