Niechętnie je otwieram. Promienie słońca celują prosto w moje oczy. Krzywię się i wychodzę na zewnątrz. Przed oczami staje mi widok sektoru, w którym obecnie mieszkam - Avendeer. Dokładniej Fioletowa Rzeczka. Biegnę do przodu i przeskakuję z jednej skałki na drugą. Wszystkie są białe, woda błękitna, zaś drzewa fioletowe. Z tego powodu to miejsce tak bardzo mi się spodobało.
Wzdycham. Jest wojna, a ja tu sobie skaczę po kamieniach. Nie rozumiem samej siebie. Ale z drugiej strony - co ktoś taki jak ja mógłby zrobić? Niewiele...
Siadam na białej skale i wpatruję się w wodę, która leniwie płynie do przodu. Skakanie do niej nie byłoby zbyt mądre. Ale czy siedzenie i gapienie się na rzekę jest lepsze? Zdecydowanie nie. Dlaczego nie jestem podobna do większości szczeniaków? Czemu nie umiem się normalnie bawić z innymi? Zamiast spędzania czasu jak normalny szczeniak poszłam nad rzekę. Właściwie to nie poszłam, bo ja tu mieszkam, ale myślę. Myślę, nie śmieję się, nie biegam po łąkach.
Gdybym nie poszła na ten nocny spacer jakiś czas temu, moje życie na pewno wyglądałoby inaczej. Bawiłabym się z moim rodzeństwem zamiast zastanawiania się nad przyszłością. Staram się nie rozmyślać o starym domu - nie wychodzi mi. Jak zwykle.
Nagle słyszę ciche kroki za sobą. Próbuję nie zwracać na nie uwagi, kolejna rzecz, która mi nie idzie. Nie wytrzymuję i odwracam się. Przede mną stoi jakiś szczeniak. Nie mam pojęcia, kto to jest. Już za późno na odwrót, nie wypada teraz odejść, a w moim zwyczaju jest grzeczność.
- Kim jesteś? - pytam niepewnie. Przyglądam się mu uważniej. Widzę, że jest to jasnobrązowy chart, ale końcówki jego uszu są bardzo ciemne, zresztą tak jak oczy.
- Miałem zamiar zadać to samo pytanie. - szepcze patrząc na mnie. Dziwnie się przy tym czuję, jakby miał teraz przeczytać wszystkie moje myśli, choć wiem, że to niemożliwe. - Jak masz na imię?
- Another. - odpowiadam starając się, aby nie brzmiało to niechętnie. Nigdy nie lubiłam się przedstawiać, bo zawsze mówiłam, że jestem Another, nie Another Day i czułam, że kłamię. Wprawdzie to krótsza wersja mojego imienia, no ale cóż. Nie przypominam sobie, czy kiedykolwiek komuś nieznajomemu podałam swoje pełne imię. - A Ty?
- Rosso. - Jemu z kolei z łatwością przychodzi przedstawienie się. Też bym tak chciała.
- Miło poznać. - zmuszam się do uśmiechu. Zerkam kątem oka na wodę, żeby zobaczyć swoje odbicie, ale jestem zbyt wysoko, aby móc analizować moją minę. Następuje cisza, słychać jedynie szum wiatru pomiędzy drzewami.
- Kim jesteś w Sforze Psiego Głosu? - odzywa się.
- Szczeniakiem. - parskam.
- A ja jestem potomkiem Bet. - mówi. Najdziwniejsze jest to, że nie mówi tego takim tonem, jakby chciał się przechwalać, choć może być z tego dumny. Ja pewnie bym była i nie ukrywałabym swojego zadowolenia... W pewnej chwili uświadamiam sobie jedną rzecz. Skoro jest młodym Betą, to nie powinien mnie atakować, a ja nie powinnam się tego obawiać. Uspokajam się trochę.
- To fajnie. - stwierdzam. - Masz rodzeństwo? - próbuję nie myśleć o swoim rodzeństwie. Odwracam głowę i mrugam kilka razy oczami, aby tego nie widział.
- Tak. Trzy siostry i dwóch braci. - Na jego pysku dostrzegam ledwo zauważalny uśmiech. Wydaje się miły, więc próbuję też taka być. - Bona, Humphrey, Curry, Akkie... - zaczyna wymieniać.
- Sporo. - zauważam. Ja miałam trzy siostry i trzech braci, ale czas sprawił, że zdążyłam zapomnieć, jak to było.
- Wiem. - przyznaje pies. - Po co tu przyszłaś? Jesteś sama? - unosi brew.
- Teraz już nie.
- Ale czy był ktoś z tobą? - dopytuje się.
- Nie. - odpowiadam. - Ja tu mieszkam. Rano wstałam i postanowiłam, że po prostu przyjdę.
- Aha. - powoli kiwa głową. - Nie wolisz pobyć w miejscu, gdzie jest więcej szczeniaków? - dziwi się.
- Nie jestem zbyt... towarzyska. - stwierdzam. - Preferuję ciszę i spokój. Nie przepadam za hałasem. - wyjaśniam. - A tu słychać niewiele.
Wzrok Rosso świadczy o tym, że rozumie. To chyba dobrze.
- Jest jakieś miejsce, które lubisz i często je odwiedzasz? - pytam. Chart chwilę się zastanawia, po czym odpowiada...
Rosso?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz