Dziś rano. To się wydarzyło dziś rano. Pamiętam doskonale, jak tuż po wschodzie słońca razem z niewielką grupą walczyłem przy wrzosowym lesie. Kilkoro z nich, po udanej walce udało się do groty medyków. Nadal czując posmak krwi w pysku, wróciłem do swojej ukochanej Chili. Przywitałem się z nią tak, jakby to był mój ostatni raz. Zwróciła mi na to ze smutkiem uwagę, wiedząc doskonale, dlaczego. Mimo wszystko liczyłem, że do końca dnia będę odpowiadał na trudne pytania członków sfory, ale już nie wyjdę z jaskini. W pewnym sensie moje życzenia się spełniły.
Minęła chwila. Tak, dobrze pamiętam. To była tylko krótka chwila, gdy przy wejściu rozległo się krótkie: "Drin...". Uniosłem pysk i skierowałem się do wejścia. Byłem pewny, że to jakieś prywatne pytanie, ale myliłem się. Do moich uszu doszła wiadomość o przegranej bitwie. Moja reakcja nie była zbyt dołująca. Odpowiedziałem w prost, że to tylko jedna bitwa, przegraliśmy już parę, nic się nie dzieje. Trochę mnie to zdenerwowało. Takie rzeczy do alfy, do mnie pytania. Umowa była prosta, potem dzieliliśmy się tym z Hockiem itd. Było prościej i lepiej. Chyba że chodzi o coś naprawdę ważnego!
Teraz moja złość nie była dobra. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, co to znaczy.
Następna wiadomość przybyła do nas w południe. Była o tej samej treści, ale przyniósł ją inny pies. Już nie byłem tak wściekły, ale nadal nie byłem jej świadom. Chili jak zwykle mnie uspokoiła.
Potem przybyły dwie następne wiadomości. W krótkim czasie. Takie same. To mnie zaniepokoiło. Zostałem pokrzepiony przez borzoikę po raz wtóry. Wieczorem ułożyliśmy się obok siebie. Wtedy właśnie ktoś nam przeszkodził.
Usłyszałem odchrząknięcie.
Wstałem i wyjrzałem. Mimo zaspania i ciemności poznałem Hockey'a.
- Co jest? - Rzuciłem.
- Słyszałeś o bitwach? - Spytał cicho.
- Em... Tak... I co?
- Nikt jej nie prowadził. A była duża. Walczyliśmy co sił z Sam Sao. Nawet nie wiesz, co się działo. Navydeer zawsze było najłatwiejszym łupem...
- Dobra, dobra... Nie musiałeś mnie budzić. Jutro to przejmę.
- Nie, Drin. Straciliśmy Navydeer.
Hockey, pozwolę ci opisać reakcję Drinka ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz