Sfora psów, żyjąca daleko od miasta, daleko od ludzi, nie znająca ich zwyczajów, nie znająca światła neonów nocą, gwaru rozmów na ulicach, zatrutego spalinami powietrza i gorąca rozgrzanego asfaltu latem. Behemoth pokręcił głową, zastawiając się czy to rzeczywiście on ma braki czy oni. Nawet nie wiedzą jak wiele nie wiedzą o ludziach i miastach. Myślą kompletnie stereotypowo o człowieku; jest zły z natury, zabija bo lubi, wszyscy są tacy sami.
Ich święte zasady to: nie można się zbliżać, nie można nawiązywać jakiekolwiek kontaktu, jak zobaczysz na horyzoncie - wiej, jak jest za późno na ucieczkę - gryź.
Konflikt gotowy. A kto go tworzy? Psy! Bo nie potrafią zaufać, dawne niesnaski za bardzo zaszły im w skórę i przeszły w genach na szczeniaki, nienawiścią do ludzi uwarunkowane.
Behemoth nawet nie zauważył, że uważnie przypatruje mu się suczka, stojąca kilka metrów dalej. Zatopiony w myślach szedł powoli przed siebie, zupełnie nie zwracając uwagi na świat dookoła.
- Typ samotnika i myśliciela? - suczka podeszła bliżej zupełnie bezszelestnie i zaskoczyła psa, który poderwał głowę do góry.
- Że ja? - zapytał zdziwiony, bo w stosunku do suczek był doprawdy duszą towarzystwa.
- Nie, mówiłam do siebie - odparła sarkastycznie, przechyliwszy głowę.
Jakaś lady? ;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz