Gdy Hockey tak ciężko wzdychał, odniosłam wrażenie, że nie chce się ze mną spotkać, a gdy już się ze mną żegnał i pobiegł, chciałam krzyknąć, że nie musimy się spotykać, no ale za późno, trudno, może zapomni. Weszłam do jaskini, już zaczęłam się kłaść.
Następnego ranka obudziło mnie jakieś straszne pukanie do drzwi, jakby się paliło, czy coś.
-W ch*j mogę nawet spłonąć - powiedziałam do siebie, byłam strasznie zmęczona, nie miałam nawet ochoty otworzyć oczu, po jakimś czasie wstałam i zaczęłam uporczywie iść w stronę drzwi, gdy otworzyłam, nikogo nie było.
- Pyf, to pewnie jakieś szczeniaki robią sobie głupie kawały.
Zignorowałam to i poszłam na polowanie, tam upatrzyłam sobie piękną kuropatwę, więc zaczęłam szybko zacząć polować, w końcu natrafiła się taka okazja i rzuciłam się na nią i zabiłam, co następnie zjadłam. Włóczyłam się po terenach bez celu, w końcu natrafiłam na Hockey'a.
- O, hej, Hockey, co porabiasz? Jeśli nic ciekawego, to możesz mnie ze sobą zabrać? - Pytałam jakbym nie miała życia w głosie...
Hockey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz