- W sumie byś mógł, bo nie za bardzo pamiętam drogi... - Odpowiedziałam prosząco.
- No dobra... - Westchnął.
Gdy już mieliśmy wychodzić, Hockey pożegnał wszystkich i wyszliśmy. Po drodze szliśmy w milczeniu, Hockey od czasu do czasu zerkał na mnie, a ja patrzyłam się co chwila w niebo. W końcu dotarliśmy do lasu, już miałam się z nim żegnać, ale Hockey mi przeszkodził pytając:
- Co jutro robisz?
- Wiesz, jak chcesz się spotkać, to może być, no wiesz, jesteś pierwszym samcem, który wytrzymuje z moim charakterem. - Mrugnęłam do niego okiem i co do tych czas się nie zdarzało, uśmiechnęłam się do niego.
Hockey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz