- Ups, przepraszam - powiedziałam, otwierając oczy, gdy wpadłam na jakiegoś psa. Wycofałam się, wpadając na innego, tym razem z przewrotką. Wylądowałam na górze. Podniosłam się, przepraszając. Pomogłam przybyszowi wstać.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się collie. - Nazywam się Camper.
- A ja Lorei. Nowy, czy po prostu nieznajomy?
- Należałem do starej SPG, ale tu jestem nowy.
- Ach, rozumiem. Znasz już tereny, inne psy..?
- Em, mniej więcej. Poznałem Jasona i trochę okolice.
- Może cię oprowadzę?
- Nie, nie będę przeszkadzał.
- A gdzież! Ja bardzo chętnie.
- Nie, nie...
- A może chcesz się napić?
- Ale..
- No to zjeść?
- No dobrze...
- Świetnie. Pokażę ci kilka fajnych miejsc... Wolisz konie, czy lamy?
- Nigdy nie jadłem żadnego...
- Ale żeś stracił! Chodź!
Zaprowadziłam psa na Końską Plażę. Zatrzymaliśmy się przy granicy piasku z trawą i przyczailiśmy. Camper patrzył na mnie z wyczekiwaniem.
- Polować jak na sarny, czy jest jakaś różnica?
- Rób co ja, tylko z drugiej strony. I nie skacz w to samo miejsce... I omijaj przeszkody i...
- Dobra, nie jestem głupi.
- A więc do dzieła!
Ruszylismy na jednego z koni, dużego srokacza. Po dość śmiesznym polowaniu, udało się go upolować i zjeść.
- I co? Lepsze od leśnej zwierzyny, nie?
Camper?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz