- No... - Zerknąłem w stronę słońca. Wisiało jeszcze nisko nad ziemią, Cathie pewnie śpi. - Ech, chyba nie mam nic ciekawszego do roboty.
Seda zamerdała ogonem, po czym szybko ruszyła za zapachem. Podążyłem za nią, trochę obawiając się, jak zareagują ludzie...
Pojawili się nagle. Stali na ścieżce, rodzina z dużymi dziećmi. Gdy Seda wypadła tuż przed nich, odskoczyli. Kobieta krzyknęła. Poślizgnęła się i przewróciła. Dziewczyna, chyba starsza z rodzeństwa, uśmiechnęła się i pochyliła, wyciągając rękę w naszą stronę. Chłopak natomiast szepnął coś do ojca i zganił siostrę.
- Może być groźny - mruknął. - Zostaw go...
- Groźny? Wygląda ślicznie.
Seda chętnie podeszła. Ja stałem z tyłu, między krzakami. Coś mi tu nie pasowało...Może dlatego że to ludzie.
- I co z tego, jest dzika. Odsuń się!
Suczka w ostatniej chwili zrobiła unik przed kamieniem. Kiedy w jej stronę poleciał następny, wskoczyłem między nią i chłopaka.
- Przestań! - Krzyknęła dziewczyna.
- Uciekaj, są groźne! - Rzucił tym razem we mnie. Warknąłem cicho.
- Chodźmy, Seda! - Rzuciłem.
Seda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz