piątek, 4 lipca 2014

Od Vexona - CD historii Lisy


- Małże... - Mruknąłem. - To ty se je pożryj, a ja natomiast zjem sobie jakiegoś owocka - przewróciłem się na plecy, przeciągnąłem ziewając i skierowałem wzdłuż plaży, jak uczyniła moim śladem Lisa.
 Zerknąłem jeszcze przelotnie na niebo, wciąż niebieskie, niemalże pozbawione chmur. Pogoda jak na jesień była wyśmienita - ciepła i sucha. Nawet z rzadka wiejący wiatr jeszcze nie zdążył stać się zimny. Do tego lasy i wody wciąż były zaopatrzone w jedzenie, o które nie trzeba walczyć z innymi. Doprawdy, wiele mi do szczęścia już nie potrzeba.
 Łapy z każdym krokiem ryły w piachu, lepiącym się do wciąż mokrego futra. Zbliżyliśmy się do tej części plaży, w której od czasu do czasu podmywała je chłodna woda.
- Rozumiem, że za tymi owocami morza nie przepadasz? - Spytała Lisa.
- Nie za bardzo. Poza rybami wodne żarcie jest mi bardzo odległe.
 Pokiwała głową, po czym się zatrzymała, unosząc wysoko głowę i stawiając uszy.
- Co jest? - Spojrzałem w tę samą stronę, co ona. Drugi brzeg wyglądał nie inaczej, niż zwykle, nic ciekawego nie rzuciło mi się tam w oczy. - Nic nie widzę.
 Suczka nie raczyła odpowiedzieć. Podkuliła ogon, położyła uszy i wycofała się powoli z lekko uchylonym pyskiem oraz przestrachem w oczach. Pokręciła głową, szepcąc coś.
- Lisa? - Zapytałem niepewnie. - Lisa, co jest?
 Momentalnie się odwróciła, po czym zniknęła w lesie, wołając coś, chyba do mnie. Zerknąłem za siebie, przecinając płachtę wody wzrokiem, po czym rzuciłem się w pogoni za wilczycą, posługując się jedynie węchem. Od czasu do czasu wolałem również jej imię, licząc na odpowiedź.
- Gdzie, do licha, jest ta suczka? - Szepnąłem do siebie, wciąż w pędzie goniąc za tropem.
 Nadal niezbyt ogarniałem się w terenach Sfory, więc kompletnie straciłem orientację, poza tym, że znajduję się w jakimś lesie, co znowu było oczywiste. Nagle zapach stał się intensywniejszy...
- Lis? - Spytałem.

Lisa? Musiałam dodać jakąś akcję... Wysil wyobraźnię :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz