Gdy już zaczęłam odchodzić od suczki, zatrzymała mnie.
- Poczekaj! Co będziesz teraz robić?
- Ja idę na Złote Pole.
-Ooo! Mogę iść z tobą?
-No... jeśli musisz... - Zaczęłam niepewnie.
-Dzięki ci bardzo! - Wykrzyknęła uradowana.
-A może jak tam będziemy iść to może w ciszy, co ty na to? - Zaproponowałam wiedząc, że to nie będzie łatwa droga z nią.
-Jak na lato! JASNE!
-O, fajnie... - Powiedziałam z ulgą.
-Lubie nawiązywać nowe znajomości, a ty? - Zapytała.
-Nie śpieszy mi się do tego. - Odpowiedziałam obojętnie.
-A no każdy inaczej. - Mówiła to nadal w tym radosnym uśmiechu, nie rozumiałam tego ona ciągle była radosna i uśmiechnięta, a ja nie. Tak naprawdę ja nie wiem czy w ogóle kiedyś się uśmiechałam, nic mnie nie radowało.
-O, już jesteśmy! Ale tu ładnie! - Cieszyła się Sarafina, ale coś tu było nie tak, wyczułam.
-Wiesz, może wracajmy, mam złe przeczucie...
-No przestań, jest ekstra. - Skakała z radości, ale w oddali...
-Wracajmy! - Krzyknęłam.
-Niby czemu? - Zapytała.
-Wilk!
-Co, jak to? Aaaa...!
Wilk wtedy skoczył na Sarafinę, przygniatając ją do ziemi, a ja podbiegłam i drapnęłam go w oko, przez to oślepiłam na moment przeciwnika i korzystając z tego uciekłyśmy, ale w oddali słychać było jak krzyczał wilk:
-Już po was!!!
-Zamknij się pchlarzu!!! - Odszczekałam mu, a ten zaczął nas gonić. Sarafina była nieco przerażona, a ja radosna od ucha do ucha, śmiałam się jak nigdy. Nabijałyśmy się z niego, a potem śmiałyśmy jak idiotki, w końcu zgubiłyśmy go i pobiegłyśmy do lasu, tam gdzie mieszkamy było już bezpiecznie.
Sarafina?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz