Pewnego dnia zobaczyłam Wilki. Byłam ich ciekawa, ale wiedziałam, że są groźne. Miałam jednak ziarnko nadziei, że uda mi się z nimi dogadać. Niestety... Myliłam się... Wilki porwały mnie zanim zdążyłam coś powiedzieć. Byłam potwornie wystraszona. Krzyczałam i krzyczałam, ale nikt mnie nie usłyszał. Próbowałam ich gryźć żeby mnie puścili. Ale nie uzyskałam rezultatu... Wręcz przeciwnie... Oberwałam pazurami po pysku. Krew zaczęła sączyć się z mojego policzka. Zaczęłam myśleć o Jasonie. Co jeszcze bardziej przyprawiało mnie o łzy. Gdy dotarliśmy na miejsce wsadzili mnie do jaskini, przed którą stało więcej Wilków. Byłam przerażona.
Nadeszła noc...
Nie miałam nawet najmniejszej ochoty do spania. Połowa wilków przede mną na szczęście zasnęła. Inni już ledwo stali. Zauwarzyłam pode mną światło. Myślałam skąd leci. Spojrzałam w górę. Zauwarzyłam dziurę. Wilki mogły pomyśleć, że pies rasy Dalmatyńczyk się przez to nie prześlizgnie. Lecz ja byłam tak zwinna, że wyskoczyłam z niej jednym susem. Niestety, przy tym skoku kilka kamieni spadło na dół. Jeden z wilków mnie dostrzegł. Zaczęłam uciekać, a on mnie gonić. Zauwarzyłam niski spadek, którego wilk nie zobaczył. Lekko i zwinnie go przeskoczyłam, a wilk do niego wpadł. Byłam uradowana. Biegłam w stronę sfory tak szybko i taka szczęśliwa, że o mało nie wpadałam na drzewa. Nareszcie po tych 3 tygodniach zza drzew w lesie wyłonił się Jason. Wpadłam na niego uradowana. A on był jeszcze bardziej. Lecz potem dowiedziałam się, że dostałam upomnienie. Do dziś rozwiązuję tą sprawę z Alphą i Betą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz