- A więc chodź ze mną. - wkroczyłem w ciemny las, wiodąc za sobą Madeline.
Była późna wiosna, tak więc intensywnie szmaragdowe liście gęsto otulały wszystkie drzewa, zasłaniając dokładnie niebo. Szliśmy w półmroku, a dookoła roztaczał się zapach ziół, słychać też było szelesty i pohukiwania ptaków. W powietrzu czuło się życie, ale też nieme i ledwo wyczuwalne ostrzeżenie przed utratą własnego. Nadal wyczuwalny smak krwi w moim pysku tylko potęgował to wrażenie, ale byłem przyzwyczajony do ciągłej czujności i niebezpieczeństwa.
- Też to czujesz? - z wahaniem spytałem
- Co? - zaciekawiona, przechyliła łeb.
- Też masz wrażenie, że coś wisi w powietrzu? Jakieś niebezpieczeństwo?
Madeline? XD Moja chora wyobraźnia potrafiła wymyślić tylko to
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz