Pole marzeń było piękne. Przypominało mi tereny dawnej Sfory, którą tak dobrze znałem... Otrząsnąłem się ze wspomnień. Muszę porozmawiać z Ellie.
Podziękowałem Susan, która uśmiechnęła się tylko i zawróciła, ruszając z powrotem ścieżką, którą tu przyszliśmy. Zacząłem się zastanawiać, jak znajdę moją siostrzenicę. Pole wyglądało na dość duże, a jej wygląd mógł się zmienić. Zacząłem biegać po okolicy, zaglądając w różne miejsca mogące być mieszkaniem psa. Nagle, po odgarnięciu wyjątkowo gęstej trawy, spotkałem się twarzą w twarz z wilkiem. A raczej wilczycą.
- Ellie - uśmiechnąłem się radośnie.
Nie była już małym, wesołym szczeniakiem. Wyglądała teraz zdecydowanie poważniej. Na moje słowa obróciła się szybko i wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem.
- Dobrze jest widzieć cię całą i zdrową - odezwałem się znowu.
Ta cała sytuacja wydawała mi się tak nierzeczywista... Fakt, że Ellie przeżyła tamtego dnia i że znowu mogę się z nią spotkać.
- Wujek - powiedziała to tak, jakby upewniała się, czy ma rację.
- Owszem. Również cały i zdrowy.
- Myślałam, że nie żyjesz - mruknęła, wpatrując się w ziemię.
- A my myśleliśmy, że ty nie żyjesz.
Suczka podniosła na te słowa głowę.
- Myśleliśmy? W takim razie mama i tata...
- Mają się jak najlepiej, poza tym że strasznie za tobą tęsknią - odparłem z uśmiechem.
Na twarzy suczki pojawił się mały uśmiech.
- Myślę, że mamy sobie dużo do opowiedzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz