piątek, 6 czerwca 2014

Nowa suczka w Sforze - Fairchild!

Jak dobrze - niemal bezbłędny i długi formularz! Po ciężkim tygodniu tego potrzebowałam. Nie mówię, że inne były złe, gdyby każdy był taki długi chyba by mnie już tu nie było xD 
Do tego Cavalier, czyli spaniel, a ja spaniele bardzo lubię :3
Fairchild jest idealnie taką suczką, jaką mam w wyobraźni, gdy myślę o swoim pierwszym, w stu procentach własnym psie. Właścicielką jest smoczajama20, kolejna nowa twarzyczka na SPG.


http://fc05.deviantart.net/fs70/f/2011/235/2/f/cavalier_in_italy_by_cavalierkaa-d47k591.jpg
Imię: Fairchild
Płeć: Suczka
Wiek: 1,5 roku
Rasa: Cavalier King Charles Spaniel
Głos: Lenka - Everything At Once
Stanowisko: Strażniczka Fallendeer
Partner: Na razie nie ma ochoty na wiązanie się z kimkolwiek.
Młode: Brak
Rodzina: Matka: Mirabelle, Ojciec: Meredith, starsza siostra Jessamine
Urodziny: 19 dzień lata
Sektor: Fallendeer
Cechy: Fairchild jest tym typem, którego każdy zna. Mimo, że dzieckiem już nie jest, uwielbia wszelkiego rodzaju zabawy, a szczególnie te, przy których można się śmiać. Nie będzie błędem stwierdzenie, że Fairchild po prostu uwielbia się być wesoła. Choć sama nigdy nie potrafi opowiedzieć żadnego żartu bez „spalenia” go, to chętnie słucha innych. Uwielbia nawiązywać kontakty i choć nie przepada za romansami, zawsze otacza się psami. Nie lubi być typową suczką, rozmawiać o delikatnych sprawach i zajmować się swoim wyglądem. Chce za wszelką cenę udowodnić, że małe pieski o długiej sierści, kiedy chcą, też potrafią być waleczne, zadziorne i wcale nie uciekną z piskiem z bitwy. Stara się być jak najlepszym wojownikiem, chętnie wykonuje prace przeznaczone dla płci przeciwnej, nie narzeka gdy musi spać w bardzo niedogodnych warunkach, a kiedy trzeba staje się surowa i przerażająco spokojna. Ustanawia sobie dyscyplinę jak w wojsku i do niej się dostosowuje. Ma to jednak swoje wady. Fairchild nie zna granic, a żeby wykazać swoją „męskość” może dokonać bardzo nieprzemyślanych decyzji i gdyby nie przyjaciele pewnie wiele razy by już nie żyła. I choć nie chce się do tego przyznać, w rzeczywistości jej życie jest prawie całkowicie uzależnione od innych.
Historia: Życie Fairchild było jednocześnie piekłem i niebem. Z jednej strony należała do bardzo słynnej rodziny psów wystawowych, już jako szczeniak była rozchwytywana przez wiele różnych agencji wystawowych, miała kochających rodziców, którzy wręcz puszyli się z dumy nad swoją młodą córeczką. Z drugiej strony, Fairchild po prostu tego nienawidziła. Nienawidziła karmy z jagnięciną, aksamitnych poduszek, zamkniętej przestrzeni, a najbardziej udawania spokojnej suczki, którą nie była. Podczas gdy spędzała godziny w fotelu, oczami wyobraźni widziała siebie hasającą po bezkresnych łąkach, wolną od wszystkich formalności. Jednym słowem, Fairchild była niepoprawną księżniczką.
A wtedy, pewnej gwieździstej nocy, kiedy tarcza księżyca górowała nad uśpionym miasteczkiem, pod oknem Fairchild pojawił się kształt. Ów kształt zaczął stukać łapą w okno, próbując je otworzyć, a sparaliżowana strachem suczka pomogła mu w tym. Nie miała jeszcze doświadczenia z włamywaczami. Okazało się, że nieokreślonym „czymś”, była bardzo zaniedbana, ubłocona suczka rasy Cavalier King Charles Spaniel.
Zaczęły rozmawiać. Fairchild dowiedziała się kilku najważniejszych rzeczy, od których po chwili rozbolała ją głowa. Po pierwsze, nieznajomą była zaginiona córka Mirabelle i Mereditha – Jessamine. I, wbrew temu co mówili rodzice Fairchild, wcale nie uciekła z własnej woli. Jessamine nie była dość piękna, aby startować w wystawach, dlatego została najzwyczajniej w świecie wyrzucona z własnego domu. Fairchild, jak przystało na uczuciową suczkę bardzo przejęła się historią siostry, bez chwili namysłu po prostu wyskoczyła przez okno i po długich kłótniach stała się włóczęgą, tak jak Jessamine.
Przez pewien czas jej życie było sielanką. Wreszcie spełniły się szczenięce marzenia o taplaniu w błocie i wędrowaniu zgodnie z ruchem słońca. Lecz wszystko co dobre szybko się kończy. Pewnego, najgorszego dnia w życiu Fairchild, Jessamine wybrała się do miasta po zapasy. Miała wrócić za godzinę. Minęły dwie doby. Trzy, a potem cztery. Jessamine nie wróciła i choć Fairchild szukała jej, płakała, wyła, nic się nie zmieniło. Tak mijały dni, aż w końcu jakby otrząsnęła się ze snu. Postanowiła poszukać sfory, w której odnajdzie nową rodzinę. Ale nie było to takie łatwe. W każdej z nich, w której chciała zamieszkać, była wykpiwana i wyśmiewana z powodu niskiego swojej rasy i pochodzenia . Mimo licznych walk, które odbyła z dorosłymi, nieraz pokaźnej wielkości psami, z każdego miejsca była wyrzucana. Aż znalazła Sforę Psiego Głosu.
Nick na howrse.pl i/lub mail: smoczajama20, smoczajama200@gmail.com

1 komentarz: