Zakląłem.
Po raz pierwszy w życiu udało mi się zgubić. Wczoraj wyszedłem z domu na kilkudniową wyprawę, nie zamierzałem jednak spędzić tych kilku dni w lesie pełnym dziwnych, kolorowych grzybów. Zjadłem kilka (dookoła brak zwierzyny), i zapewne są halucynogenne, bo zza drzewa wyszła jakaś postać, a od wielu godzin nie widziałem żywej duszy.
*************
- Dlaczego jesz grzyby? - spytałam niezbyt przyjaznym tonem.
- Bo jestem głodny - odparł lekko zdezorientowany Robin.
- Po kilku godzinach zrobi ci się słabo. Nie radzę.
Pies wypluł to, co właśnie przeżuwał.
*************
- Masz rację. Nawet nie są smaczne. A poza tym, cześć.
- Taaa, cześć. - niedbale rzuciła. - Ale też do widzenia, bo zamierzałam wracać.
Odwróciła się i powoli ruszyła naprzód.
- Ej, chwileczkę! Mogę iść z tobą.
Spojrzała w moją stronę i uniosła pytająco brwi.
- Zgubiłem się.
*************
- Wiesz w co się pakujesz idąc ze mną? - spytałam uśmiechając się złowrogo.
- Tak.
- Świetnie. Chodź.
Potruchtałam przed siebie, a Robin za mną.
*************
Już miałem zagaić rozmowę, ale gdy otwierałem pysk, przypomniało mi się, z kim zamierzałem pogadać. Tak więc nic nie powiedziałem, a Ellie także, rzecz jasna.
- Co? - z westchnieniem zapytała.
- Hę? Nic nie mówiłem.
- Zamierzałeś.
- Podobno nie lubisz rozmawiać.
"Nie gasząc wypowiedzi innych", dodałem w myślach.
*************
- Wierzysz plotkom? - uniosłam wysoko brew.
- Nah, nie, to dzięki tobie jestem w tej Sforze...?
- Aha, świetnie. Ale masz rację, zbyt rozmowna to ja nie jestem - odparłam.
Zapadła cisza.
- Dokąd idziemy? - spytał w końcu dingo.
*************
- Na tereny sfory. - lakonicznie odparła.
Wzniosłem wzrok ku niebu. A właściwie ku niebu zasłoniętemu ciemnym listowiem.
- To wiem.
- To po co pytasz?
- Dobra, to dokąd dokładnie idziemy?
*************
- Pobawmy się w zgadywanki - odparłam ze słodkim uśmieszkiem.
- Wracasz do swojego domu...?
- Brawo! A teraz: dokąd idziesz ty?
- Też do domu? Eeee... nie, chwila. Na wycieczkę.
- Wycieczkę, powiadasz... Musi być super. Hasasz sobie po lasach i łąkach, beztrosko konsumując trujące grzyby. Następnym razem wybierz inne biuro podróży.
*************
- Cóż, jak widać mam...miałem małe problemy techniczne.
"I nadal mam problem. Ciebie"
- Z których musi cię wybawiać morderczyni, niezbyt rozmowna, jak wywnioskowałeś? Znajdź sobie też innego superbohatera.
*************
- Superbohatera? Jasne.
- No cóż, każdy uważa kogo innego za bohatera. Jedni silnych wojowników, inni inteligentnych czarodziejów, a ty - najwyraźniej sarkastycznych odludków.
- Twierdzisz, że cię podziwiam? - parsknął.
- Oczywiście! - uśmiechnęłam się promiennie.
*************
- Chciałabyś.
- Nie, nie chciałabym.
- Czyli uważasz, że jesteś moją idolką, i jesteś przez to pokrzywdzona, bo nie chciałabyś nią być? - byłem coraz bardziej zdezorientowany.
Pacnęła się łapą w czoło.
- Nie wiesz co to sarkazm?
*************
- Nie uczyli nas tego w szkole. - mruknął sarkastycznie pod nosem - Oczywiście, że wiem.
- No widzisz? Kolejny punkt dla ciebie. A teraz, panie Robinie, Sfora przed nami. Leć szukać biura podróży, czy jakichkolwiek innych atrakcji turystycznych. - zmrużyłam oczy i odwróciłam się do psa.
- Jest tylko jeden mały problemik... - mruknął znowu.
- Znowu masz jakieś zmartwienie?
- Nie widzisz? Ścieżka jest zalana. Nie przejdziesz.
*************
- Do psa ciężkiego! jeszcze więcej czasu z tobą. Masz jakiś pomysł? - westchnęła zrezygnowana.
- To ja jestem zgubiony! Wymyśl coś! - jęknąłem.
Nagle padł na mnie jakiś cień, ale Ellie tego nie zauważyła, przeklinając swój los.
*************
CD nastąpi w opowiadaniach :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz