Zaczęłam powoli zsuwać się ze skały, niezupełnie jeszcze przytomna umysłowo. Po głowie tłukła mi się jedna, jedyna myśl.
'Chcę'.
Tylko tyle, nic więcej.
'Chcę'.
Obudziłam się dopiero wówczas, gdy zleciałam z niewysokiego urwiska do rzeki. Szybko wydostałam się na brzeg.
- Psy i ludzie mają partnerów. Ponieważ kogoś poznają i zakochują się. Najpierw trzeba kogoś poznać - rozmyślałam na głos. Zaczęłam iść wgłąb lasu - Tak... I to wymaga mojej inicjatywy. Muszę zacząć się udzielać - stwierdziłam - Tylko gdzie, jak? - przystanęłam na chwilkę - Gdziekolwiek. Więcej łazić niż siedzieć w miejscu - odpowiedziałam sobie i znów ruszyłam.
Po chwili zaczęłam biec w kierunku Oazy Głównej.
- Cześć. Nudy? - spytałam, dosiadając się do medytującego nad wodą Harysta.
- Tak. Co tu robisz, siostra? Myślałem, że nie lubisz pustyni - zapytał z wzrokiem utkwionym w przejrzystej tafli jeziora.
- Bo nie lubię. Szukałam towarzystwa - walnęłam prosto z mostu.
- Kiepsko trafiłaś - odparł kpiąco.
- Wiem. Tym bardziej, że chciałam poznać nowe psy - powiedziałam kapryśnie.
- Jakiej płci? - zainteresował się Hast gwałtowniej. Rzeczywiście, w moim przypadku chęć spełnienia się na płaszczyźnie towarzyskiej była rzeczą niespotykaną.
- Twojej - rzuciłam, nie patrząc na brata.
- Żartujesz?! Przyszłaś na podryw? - spytał, gapiąc się na mnie uporczywie.
- Mów ciszej! Poza tym... Wiesz, że nienawidzę tego słowa! - rzuciłam zirytowana.
- Ale znasz znaczenie! Więc? - upierał się.
- Możesz to tak nazwać, jeśli ci bardzo zależy - fuknęłam opryskliwie.
- No nie denerwuj się tak! Chcesz, żebym ci pomógł?
Oderwałam wzrok od wyjątkowo interesującej chmury i spojrzałam na brata zdziwiona. Haryst, który chce pomóc? Taka okazja może się więcej nie powtórzyć, trzeba ją koniecznie wykorzystać.
- Niby jak? - spytałam na pozór obojętnie.
- Nie kryj entuzjazmu, Lee, bo kiepsko ci to wychodzi. Mógłbym ci podpowiedzieć parę technik, fajnych tekstów...
- Nie mam zamiaru nikomu kadzić! A tak w ogóle... Od kiedy ty się taki romantyczny zrobiłeś, co?
- Mniejsza z tym, kiedy. Pomóc ci czy nie?
- Dobra, wal jakiś przykładowy tekst - westchnęłam zrezygnowana.
Jak się okazało, pomysły mojego braciszka nie były takie głupie. Jednak wiedziałam doskonale, że w żadnym razie nie jestem w stanie użyć żadnego z nich.
- Nie, to nie przejdzie. Może byłbyś w stanie mi kogoś polecić? - spytałam z nadzieją.
- Gdzie tam... Co mogłem, zrobiłem. Teraz sobie radź.
- Nie ma to jak pomocny brat! - rzuciłam - Cześć, do zobaczenia.
Wstałam i ruszyłam brzegiem jeziora. Po chwili jednak zawróciłam znów do brata.
- A tak szczerze... Sądzisz, że mam jakiekolwiek szanse? - spytałam niepewnie.
- Szczerze? Na pewno nie większe niż Susan, ale i tak spore.
- Dzięki.
Weszłam do letniej wody, zastanawiając się, co powinnam zrobić. Nagle...
< Jakiś Sforzanin płci brzydkiej? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz