- Jessy jest młoda i niedoświadczona... - Westchnąłem.
- Wiem, ale co poradzimy? - Spuścił głowę. - Gdybym mógł, nie mieszałbym jej w to. Wiesz o tym.
Wtedy pojawił się Drin i Dry. Zatrzymali się tuż przed nami.
- Wojska gotowe - poinformował saluki. - Jesteśmy pod twoimi rozkazami.
- Tak, najlepiej - mruknąłem. - Wczoraj byłeś Alfą. Jutro wojna. Już jesteś Betą...
- Taki lajf. Zgodziłeś się.
Westchnąłem.
- Zwiększcie liczbę treningów. Niech walczą wszyscy, którzy skończyli 1,5 roku i ci, którzy mają mniej, ale skończyli trening na poziomie podstawowym.
- Co? - Dry spojrzał na mnie niepewnie. - Chcesz ich posłać na śmierć?
- Jeśli mają protestować, niech zostaną w jaskiniach.
- Dry ma rację - Drin pokręcił głową. - Oni zginą.
- Ale mogą uratować życie innym. Chłopaki, nie mamy wyjścia. A! I niech nie walczą lekarze, albo chociaż Cassy i Verona. Ci, co zostają, mają im pomagać. I dajcie kogoś na ich straż.
- Hockey, mamy mało psów - zauważył Drin.
- Dlatego walczą młodziaki. Damy radę...
Jason cały czas bacznie się przysłuchiwał. Czy był świadom, że podczas gdy my będziemy się bić na dole, on i Jessy będą toczyć największą bitwę?
I on zginie. To go pewnie nie pociesza.
< Jason? Ew. Drin lub Dry >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz