Postawiłam łapę na miękkiej ściółce wysypanej kolorowymi liśćmi. Wyglądało to tak, jakby właśnie ktoś poprószył pomarańczowe, zeschłe liście mleczno białym śniegiem. Nigdy nie przepadałam za jesienią, jednak tegoroczna uwiodła mnie swoimi kolorami… Postawiłam uszy, lekko sunąc przed siebie. Nie dało się iść bezszelestnie. Liście chrobotały i szurały pod poduszkami łap. Nagle dało się dostrzec zmianę otoczenia. Wietrzny, czerwono złoty krajobraz ustąpił miejsca rozległym polom o mimo wszystko jesiennej, suchej trawie. Przede mną, jak z ziemi, wyrósł obcy mi pies. Wpadliśmy na siebie. Upadłam i przypadkowo pociągnęłam psa za sobą. Oczywiście, przez to, że zawsze robię z siebie idiotkę, musiałam zrobić to i teraz.
- Ja… przepraszam – wyjąkałam zmieszana.
- Nic się nie stało – odparł pies obojętnie i otrzepał się z ziemi. – Jesteś nowa w _? – spytał ‘na odczep’. Zaraz gdzie…? Wydawało mi się, iż należę do Sfory Psiego Głosu.
- Nie, chyba nie – oznajmiłam.
- W takim razie jesteś na nie swoich terenach – warknął już trochę irytująco. Położyłam uszy.
- Przepraszam – usiadłam i spojrzałam w pochmurne niebo.
- Już przepraszałaś – zauważył i przewiercił mnie wzrokiem na wskroś. Nie czułam się potrzebna, wręcz odepchnięta. Odeszłam bez słowa. Wróciłam do swojej jaskini i położyłam się na jej kamiennej posadce. Było mi jakoś tak dziwnie… Nigdy nie odczuwałam tego uczucia. Samotność?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz