Moje zapasy wody, które trzymam na ogół w mojej grocie, skończyły się. Suszyło mnie dość mocno, więc pomaszerowałem żwawo nad najbliższą rzekę. Właśnie zanurzałem pysk w orzeźwiającej wodzie, gdy mój wzrok przypadkiem padł na przeciwległy brzeg wartkiego nurtu.
Zamarłem. Zapomniałem, że miałem się napić. Po drugiej stronie wody stała... no, suczka bliźniaczo podobna do Berry. I chyba mnie poznawała. Uśmiechała się przyjaźnie. Ale różniła się trochę od Beriany... Tylko czym?
- Beriana! - krzyknąłem.
- Może kiedyś - jej uśmiech stał się smutny, westchnęła.
- Jak to? Przecież to ty! - zawołałem.
- Wierzysz w duchy?
Zdziwiłem się.
- Chyba nie...
W tym momencie rozpłynęła się w powietrzu. Zacząłem zastanawiać się, czy zjadłem ostatnio cokolwiek wątpliwej świeżości. Zaszkodziło mi coś najwidoczniej... Berry zniknęła, zniknęła rok temu i jej era została zamknięta.
- Co się stało, Geris? - wyrwała mnie z letargu Maybe.
- Ech, nieważne - mruknąłem.
- Skoro nieważne, to możesz tym bardziej opowiedzieć.
Bąknąłem coś pod nosem i wyjaśniłem, nad czym tak głęboko się zastanawiałem. Zamyśliła się.
<Maybe?>
PS Jak ostatnio, ze względu na nieobecność, Kaja skończy to opowiadanie później
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz