niedziela, 26 stycznia 2014

Od Susan

Wciągnęłam w nozdrza orzeźwiające, świeże powietrze... Jesteśmy tak daleko od terenów dawnej SPG i już nic nam ich nie zastąpi. Ale wciąż wszystko obraca się jakby w jednej rodzinie. Drin, syn Vivy, Hockey, syn Dancera i Luny... Sami swoi. Sfora Psiego Głosu znów zaczyna ż y ć w pełnym tego słowa znaczeniu. Tak, to będzie nowe, piękne życie. To widać już na samym początku.
Zdecydowałam się na długi spacer po terenach sfory. Trzeba w końcu wiedzieć, gdzie ma się zamiar spędzić resztę życia. Idąc, rozmyślałam. Jak to możliwe? Byliśmy w różnych zakątkach globu, na różnych kontynentach, a przecież tyle widać tutaj dobrze znanych twarzy. Jak to możliwe, że nagle spotkaliśmy się w jednym miejscu? Psi instynkt? "Psi instynkt podpowiada mi, że właśnie w tą stronę trzeba biec. Nikt nie wie, jak to działa, ale tak po prostu jest" - czy jakoś tak, nie pamiętam już dokładnie. 
- Cześć, Susie - uśmiechnął się ktoś. Odwzajemniłam uśmiech i przyjrzałam się bliżej. No tak, Seda. Zmieniła się trochę przez te dwa lata... Odwzajemniłam uśmiech. Jestem u siebie, czuję to. Jeszcze będziemy szczęśliwi. Poczułam ciepło rozchodzącej się we mnie nadziei... To piękne.
Tego dnia obejrzałam sobie całe nasze tereny. Opłynęłam dookoła wyspę, wyszłam na brzeg, powylegiwałam się na ciepłym wiosenną porą piasku. Wykąpałam się w rzece, wybrałam na polowanie i z błogim zadowoleniem w sercu poszłam spać.
Rano, gdy znów wyruszyłam przed siebie, zobaczyłam dwa kłócące się psy. Podbiegłam do nich.
- No wiecie co?! Tak na dobry początek sfory, tak? - zawołałam z wyrzutem - Bo jesteście z SPG, prawda? - dodałam niepewnie.

<Ktoooś?>


PS Proszę osobę, która chce dokończyć opowiadanie o komentarz pod postem. Nie trzeba mieć konto, można to zrobić anonimowo. Chodzi tylko o to, abym nie dostała dwudziestu opowiadaniań będących dokończeniem tego.

1 komentarz: