- No wiesz... Nie pytaj.
Podniosłem się i otrzepałem. Cour patrzyła na mnie zadziwiona.
- No dobrze, dobrze, dobrze... Widzisz... Zgubił mi się kompas od ludzi - uśmiechnąłem się przperaszająco.
- I ten bałagan...?
- Zależy mi na nim.
Złapałem jedną z gałęzi i rzuciłem nią w bok.
- Średnio ci wierzę...
- Courage, na serio - powiedziałem twardo. Ta jednak spojrzała na mnie po swojemu. - Ach... Chciałem rozpalić ognisko na te pogodowe anomalie i widzisz co z tego wyszło... Po prostu nie wiedziałem jak się za to zabrać.
Moja partnerka miała niewyraźną minę.
< Cour >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz