Czas mijał nieubłaganie szybko. Jak to możliwe, że Roxolanne ledwo mrugnęła, a jej brzuch zaczął rosnąć w oczach. Szczeniaki doskwierały jej coraz bardziej. Tak, że brzuch niemalże dotykał podłoża.
- Jak tam moje maleństwa? - Niger za każdym razem kładł się obok niej przykładając nos do wypchanego brzuszka. Potrafił przemawiać do niego godzinami.
- Cała twoja trzynastka. - mruczała za każdym razem aussie. Nie mogła doczekać się chwili, gdy małe kulki będą już przy niej... Przy zewnętrznej jej stronie.
- Jakie one są już duże.. - toller odlatywał w krainę marzeń, nigdy jednak nie udało mu się to do końca dzięki realistycznym podejściu Roxolanne
- Jestem gruba. - westchnęła speszona.
Do porodu dzieliły ją dni, może godziny. Czy się bała? Oczywiście. Jak każda młoda matka. Tyle, że ona miała urodzić najliczniejszy miot w historii sfory.
***
Wszystko zaczęło się pewnego letniego popołudnia podczas powrotu z plaży. Roxolanne złapał wtedy potworny skurcz.
- Niger.. - popatrzyła na swojego partnera idącego obok niej. - To już. - szepnęła ciężko oddychając.
Nigerku? Przepraszam... no i przepraszam. A i jeszcze przepraszam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz