Usiedliśmy pod dużym, rozłożstym drzewem. Spojrzałam przed siebie. Wokół nas, było pełno świetlików i mimo i był zmrok, one oświetlały wszystko na swojej drodze, powodując iż wszystko wydawało się oświetlone blaskiem słońca. Jednak gdy niektóre zgasły, widok był cudowny. Wpatrywaliśmy się w ciszy, zafascynowani tym pięknym zjawiskiem.
Jeden z nich usiadł mi na nosie. Uśmiechnęłam się. Spojrzałam po sobie. One były wszędzie na moim futrze. Delikatnie otrzepałam, by mogły odlecieć bez żadnych przeszkód . Spojrzałam na Horizona i się uśmiechnęłam.
- ja... Dziękuje jeszcze raz że mimo zakazu mnie w tedy zabrałeś... I dzięki za dzisiaj...
- nie ma sprawy. Jak mógłbym tobie odmówić. - uśmiechnął się .
Pobiegłam do wody. Tuż obok pojawił się Horizon.
Patrzyłam się w wodę. Pies miał niezrozumiałą minę. Zaśmiałam się pod nosem i pchnęłam psa, a ten wpadł do wody. Już mie powstrzymywałam śmiechu.
Horizon wypłynął, z groźną miną. Wyglądał obłędnie. Powoli odpłynął do mnie i także mnie wrzucił. Chwilę się chlapaliśmy. Było tam jakieś małe jeziorko, więc woda była ciepła nawet w nocy. Po zabawie zaczęliśmy się zabierać.
- Horizon... Dzięki że przez ten cały czas byłeś ze mną... - wiem że ciągle dziękuję, ale byłam mu na prawdę wdzięczna. Inni by ze mną nie wytrzymali tak długo...
Horizon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz