- Jestem Rosso - powiedziałem ponownie. - Nie musisz się mnie obawiać, jestem z tobą.
Jego brązowe oczka wciąż były czujne. Jak miałem go namówić, by przemówił!?
- Masz jakieś imię, mały? - Dodanie ostatniego słowa było do mnie bardzo niepodobne. Ale zaczynałem tracić cierpliwość.
Uniósł biały pyszczek, chwilę się zawahał i... przemówił:
- Miałem... nie rozmawiać z obcymi... - jego głosik był wysoki, ale też słodki. Typowy dla szczeniaczka.
- Nie jestem obcym - uśmiechnąłem się lekko. Z trudem powstrzymałem się, żeby nie wybuchnąć niekontrolowaną radością, ale nie chciałem spłoszyć młodego. - Jestem... należę do Sfory Psiego Głosu. Słyszałeś o niej kiedyś? - Pokręcił głową. - Tak też myślałem. Jesteśmy przyjazną grupką psów. Możesz dołączyć, jest tu pełno szczeniaków.
Niepewność była czytelna. Skulił się nieco i rozejrzał.
- Moich rodziców tu nie ma? - Spytał.
Chciałem mu obiecać, że pomogę mu ich szukać, ale nie jestem tropicielem. Nic nie obiecywać. To było teraz ważne. Pomóc, ale nie obiecywać.
- Niestety nie. Mało kto ma tu rodziców przy sobie. Radzimy sobie sami - *Niezbyt pocieszające*.
- A ty? Masz ich tu?
- Em... Czasami widuję się z matką. Mam tylko braci i siostry.
- Rosso? - Szepnął. - Ale ja znajdę swoich?
- Ach, nie masz się o co martwić... Wszystko się ułoży, mały.
- Nazywam się Scott - rzekł niepewnie.
- Dobrze, Scott. Na razie będziesz mieszkał u cioci Casey i u mnie, jak poznasz moje rodzeństwo.
- A spotkam jeszcze tą?
- Casey? Tak, jak już...
- Nie Casey.
- Nageezi? Hm... - *Jakby ci to powiedzieć* - Chyba tak... Ale nie martw się, ona się tylko taka wydaje.
- Casey to twoja mama? - Spytał ni stąd, ni zowąd.
- Heh, nie, nie...
- To mama Negezi?
- Też nie. Jej rodziców nie ma w...
- Czy... Ty i Negezi to tacy mama i tata?
- Ach, nie! - Zaprzeczyłem szybko. Za szybko. Dobrze, że to tylko szczenię. - To moja koleżanka.
W tym momencie kończę. Nageezi, wysil mózgowie, mnie wena złapała ;3
- Masz jakieś imię, mały? - Dodanie ostatniego słowa było do mnie bardzo niepodobne. Ale zaczynałem tracić cierpliwość.
Uniósł biały pyszczek, chwilę się zawahał i... przemówił:
- Miałem... nie rozmawiać z obcymi... - jego głosik był wysoki, ale też słodki. Typowy dla szczeniaczka.
- Nie jestem obcym - uśmiechnąłem się lekko. Z trudem powstrzymałem się, żeby nie wybuchnąć niekontrolowaną radością, ale nie chciałem spłoszyć młodego. - Jestem... należę do Sfory Psiego Głosu. Słyszałeś o niej kiedyś? - Pokręcił głową. - Tak też myślałem. Jesteśmy przyjazną grupką psów. Możesz dołączyć, jest tu pełno szczeniaków.
Niepewność była czytelna. Skulił się nieco i rozejrzał.
- Moich rodziców tu nie ma? - Spytał.
Chciałem mu obiecać, że pomogę mu ich szukać, ale nie jestem tropicielem. Nic nie obiecywać. To było teraz ważne. Pomóc, ale nie obiecywać.
- Niestety nie. Mało kto ma tu rodziców przy sobie. Radzimy sobie sami - *Niezbyt pocieszające*.
- A ty? Masz ich tu?
- Em... Czasami widuję się z matką. Mam tylko braci i siostry.
- Rosso? - Szepnął. - Ale ja znajdę swoich?
- Ach, nie masz się o co martwić... Wszystko się ułoży, mały.
- Nazywam się Scott - rzekł niepewnie.
- Dobrze, Scott. Na razie będziesz mieszkał u cioci Casey i u mnie, jak poznasz moje rodzeństwo.
- A spotkam jeszcze tą?
- Casey? Tak, jak już...
- Nie Casey.
- Nageezi? Hm... - *Jakby ci to powiedzieć* - Chyba tak... Ale nie martw się, ona się tylko taka wydaje.
- Casey to twoja mama? - Spytał ni stąd, ni zowąd.
- Heh, nie, nie...
- To mama Negezi?
- Też nie. Jej rodziców nie ma w...
- Czy... Ty i Negezi to tacy mama i tata?
- Ach, nie! - Zaprzeczyłem szybko. Za szybko. Dobrze, że to tylko szczenię. - To moja koleżanka.
W tym momencie kończę. Nageezi, wysil mózgowie, mnie wena złapała ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz