Nastał zmierzch. Po całym dniu, ba, nawet tygodniu, spędzonym w samotności, psu zaczyna odbijać. Nie kiwam pazurem w kwestii sfory. Wilków jest coraz mniej, z tego co mówił Fart, kiedy go widziałem po raz ostatni, zaczynają się wycofywać. Kiedy są w pojedynkę, mam z nimi duże szanse, nawet bym powiedział, że nie mogą marzyć o wygranej. Ale nie chcę tak żyć. Nie chcę w każdej chwili myśleć, czy nie nadejdzie kolejny wróg, którego trzeba zabić.
Do tego ta samotność. Im bardziej o tym myślę, tym bardziej opuszczony się czuję. Zawsze byłem towarzyski, wesoły, szarmancki. Teraz się zmieniłem. Już dawno straciłem nadzieję na odnalezienie rodziny. O nowej nawet nie myślę. Nie jestem w stanie rozmawiać z innymi psami. Wariuję. Szaleję. Odbija mi. Dziczeję.
Idę przez wrzosowy las. Kiedy odzyskaliśmy Navydeer? Nawet tego nie pamiętam. Ale teraz mogę przez nie iść wolno. Kiedy do mojego nosa dociera zapach jakże smakowitego kąska, jelenia, w jednej chwili ruszam jego tropem. Już nawet nie myślę o takich rzeczach. Pozwalam działać instynktowi.
Mija noc. Dochodzę do granic Avendeer. Przez ten cały czas zdążyłem upolować jelenia i zjeść jego sporą część, po tym przedostać się do Fallendeer i tam zaznać odrobiny odpoczynku. Teraz idę dalej. Swoją norę porzuciłem już wieki temu. Wybrałem koczowniczy tryb życia. Tak jest ciekawiej. W końcu zupełnie stracę zmysły i nie będę się niczym różnił od tych cholernych jeleni.
Nagle przede mną ktoś się pojawia. W tym blasku nie jestem w stanie rozpoznać postaci, ale raczej na pewno jest psem. Wiatr wieje z mojego boku, więc również mi nie sprzyja. Kieruję się jednak ku postaci. Na początku wolno, potem, zanim zdążę się choćby zorientować, przyspieszam. Pies lekko cofa się, po czym zaczyna powarkiwać. Przytomnieję i zwalniam. Słońce przysłania mi teraz drzewo, więc widzę już wyraźnie retrievera. On, albo raczej ona, zdaje się szybko trawić sytuację i zastanawiać, czy zaatakować. Podchodzę bliżej i wtedy suczka się uspokaja.
- Wybacz - odzywa się. - Myślałam, że jesteś wilkiem.
No tak, myślę. Jestem owczarkiem, na dodatek brudnym, nawet choćby jeziora dawno nie widziałem.
- Rozumiem - odzywam się lekko skrzeczącym głosem. Od razu chrząkam kilkukrotnie. Tak dawno nie mówiłem... - Du... Ekh... Dużo ich tu widujesz, że jesteś tak zestresowana?
- Trochę ich tu jest.
- Ach, jasne... A już miałem nadzieję... Fart mówił... A co tam Fart... To było dawno - dopiero po chwili orientuję się, że mówię bardziej do siebie, niż do niej. Milknę. Suczka natomiast mówi:
- ...
Another?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz